GóryPorady podróżnicze

Dzień dobry na szlaku

IMG_1592Uwielbiam chodzić po górach z różnych powodów. Swoją pasją zaraziłam też męża i od kilku dobrych lat (pięciu, czy dziesięciu – któż by liczył) co roku wyjeżdżamy w góry. Za każdym razem jest to inna okolica. W ten sposób przeszliśmy już sporo szlaków w Sudetach, Karpatach. Oczywiście zawsze jeździmy z dziećmi.

Jedną z rzeczy, na którą zwróciłam uwagę, gdy jako dziewczynka po raz pierwszy w życiu byłam na szlaku, było pozdrawianie się nawzajem zupełnie obcych ludzi. Długo nie mogłam zrozumieć o co chodzi? Dlaczego ludzie mijający się na leśnej ścieżce mówią sobie „dzień dobry” lub „cześć”?

Jest kilka teorii.

Jedna mówi, że pozdrowienie na szlaku miało sprawdzić, czy u tej drugiej osoby wszystko w porządku, czy potrzebuje wsparcia, pomocy.

Druga twierdzi, że to wyrażenie szacunku dla człowieka, który podjął trud wędrowania po górach.

Następna (moim zdaniem najbardziej trafna) pozdrawianie na szlaku motywuje tym, że odzywając się do mijanej osoby lepiej się ją zapamiętuje, by w razie jakieś sytuacji móc skojarzyć, że spotkało się ją podczas wędrówki.

Inna sugeruje, że to po prostu życzenie bezpiecznej drogi i osiągnięcia wyznaczonego celu.

Teraz jest to dla mnie zupełnie naturalne, wręcz obowiązkowe. Wielkie zdziwienie i niesmak budzi fakt, gdy to „dzień dobry”, czy „cześć” podczas przemierzania szlaków górskich się nie pojawi.

Chodząc tak sobie po górach człowiek ma dużo czasu na przemyślenia. I właśnie podczas górskich wędrówek doszłam do wniosku, że osoby kochające góry, są inne. Inne od tłumów leżących na kocu nad morzem poukładanych jak sardynki. Nie zrozumcie mnie źle, nie mam nic przeciwko ludziom jeżdżącym na wakacje nad morze i absolutnie nie wkładam wszystkich do jednego worka.

Jednak osoby spotkane w górach, to w większości ludzie z pasją, chęcią poznania, doświadczenia czegoś, to na ogół osoby otwarte, optymistycznie nastawione do świata i otoczenia, uśmiechnięte.

Zwykłe „dzień dobry” na szlaku często przeradza się w krótką pogawędkę, wymianę paru zdań lub chociażby uśmiech. Tu nie ma lepszych i gorszych, bardziej wykształconych i mniej, zamożnych i biednych. Na szlaku wszyscy są równi, wszyscy doświadczają tego samego. Wszyscy ponoszą trud wspinaczki, by potem móc podziwiać niesamowite widoki i poczuć szczęście i radość.

Będąc ostatnio te parę dni w górach, zauważyłam wiele rodzin z dziećmi, niekiedy naprawdę malutkimi. Ogromnie cieszy mnie fakt, że są jeszcze osoby, które nie boją się wyzwań, trudnych momentów, niedogodności i realizują swoje marzenia, pasje.

Nie oszukujmy się, wyprawa z małym dzieckiem na górski szlak może być trudna i męcząca. Jednak bywa też pięknym i niesamowitym przeżyciem. Wiem, bo doświadczamy tego co roku. Najpierw ze starszymi synami, a przez ostatnie 4 sezony także z małym Grzesiem.

I myślę sobie, że mimo wszystko warto. Warto tej małej istocie pokazywać świat. Nie tylko wylegując się na nadmorskiej plaży lecz również doświadczając zmęczenia, trudu, które na końcu wynagradzane jest ogromną satysfakcją, cudownymi widokami i pięknymi wspomnieniami.

„Dzień dobry” na szlaku daje mi motywację, nadzieję, wiarę w ludzi. „Dzień dobry” na szlaku zmniejsza dystans i burzy bariery, utwierdza w przekonaniu, że postępuję słusznie. „Dzień dobry” na szlaku dodaje otuchy, urzeka i raduje oraz sprawia, że życie staje się łatwiejsze i przyjemniejsze.

Zatem pamiętajmy, by na szlaku pozdrowić napotkanych ludzi. Z pewnością odwzajemnią uśmiech i dobre słowo.