Aktywna mama, aktywny tataCała PolskaGóry

Góry Izerskie – babski trekking po górach

Tym razem będzie nietypowy wpis, bo chciałabym opowiedzieć o weekendowej górskiej wyprawie w kobiecym gronie, z koleżankami i bez dzieci i bez mężów, w którą wybrałyśmy się we wrześniu…

Inicjatorką naszej wyprawy była Kamila z Budzików Świat. Na trekking wybrałyśmy się we trzy: ja, Kamila i Daria z Poznańska Spacerówka. To nie był nasz pierwszy wspólny wypad, bo do tej pory już kilka razy byłyśmy we trzy na jednodniowych wycieczkach po Wielkopolsce, ale pierwszy górski i dodatku kilkudniowy.

Przygotowania trwały w sumie kilka miesięcy. Najpierw Kamila wytyczyła konkretną trasę i zarezerwowała noclegi. Potem omawiałyśmy szczegóły, dopinałyśmy wszystko, a na końcu kupiłyśmy bilety na PKP i ogarniałyśmy transport.

Okazało się, że koniecznością u mnie było skompletowanie odpowiedniego ekwipunku potrzebnego do dalekiego marszu z ciężkim plecakiem na plecach. Musiałam zaopatrzyć się w nowe buty (bo stare bardzo się zużyły) i lekki kompaktowy śpiwór, gdyż takiego nie posiadałam.

Dzień pierwszy – sobota

Z Poznania do Jeleniej Góry dojechałyśmy pociągiem Polregio (jak jechałyśmy we trzy, to miałyśmy zniżkę „grupową”), natomiast z Jeleniej Góry do Szklarskiej Poręby Górnej w ramach tego samego biletu podstawiony został autokar (komunikacja zastępcza).

Na miejscu byłyśmy wcześniej, niż zakładałyśmy, więc zaraz po zrzuceniu i przepakowaniu plecaków w miejscu noclegowym (pozwolono nam wcześniej zostawić plecaki) udałyśmy się na wycieczkę na Szrenicę (teren Karkonoskiego Parku Narodowego).

Nasza droga powrotna ze Szrenicy

Do góry wjechałyśmy wyciągiem, natomiast w drogę powrotną wybrałyśmy się pieszo, przez Halę Szrenicką i Wodospad Kamieńczyka. Cała wycieczka zajęła nam kilka godzin, gdyż do wyciągu i następnie ze szlaku do kwatery szłyśmy pieszo. W sumie zrobiłyśmy ponad 7 km i to była świetna „zaprawa” przed następnym dniem 🙂

Dzień drugi – niedziela

Cel – Góry Izerskie

Wstałyśmy wcześnie rano, bo chciałyśmy wyjść najpóźniej o 8:00. I byłyśmy tak zdyscyplinowane, że się udało. Punktualnie o godz. 8:00 stałyśmy na dole gotowe do drogi.

Plan był ambitny: wejść na Wysoki Kamień, a potem przez Zwalisko, Wysoką Kopę i Sine Skałki udać się do Hali Izerskiej, gdzie w Schronisku Chatka Górzystów miałyśmy zarezerwowany nocleg. Do pokonania ponad 16 km! To jak dla nas, bardzo dużo, tym bardziej, że na trasie były dość znaczne przewyższenia (zwłaszcza na początku trasy na odcinku do Wysokiego Kamienia), no i my szłyśmy z całym wyposażeniem na plecach + woda i prowiant.

fot.Kamila Budzińska

Pierwszą dłuższą przerwę zrobiłyśmy na Wysokim Kamieniu. Tu zjadłyśmy śniadanie i wypiłyśmy pyszną świeżą kawę 🙂 . To był hit! (tak dodam na boku: żeby dostać tą kawę, dzień przeszłam pół Poznania 😉 )

Kawa na szczycie parzona w kubkach turystycznych! Pycha!!! W takich okolicznościach przyrody, kawa smakuje najlepiej!!! 🙂

Po zregenerowaniu sił poszłyśmy dalej. Tu droga była już całkiem przyjazna. Pusty szlak, piękna pogoda, fajne widoki i ciekawi mijani po drodze ludzie: bardzo życzliwi, otwarci, uśmiechnięci – tak, na tego typu szlakach właśnie tylko takie osoby się spotyka!!! Wystarczy trochę odejść od popularnych i sztampowych miejsc, a świat i ludzie wydają się inni, jakby lepsi… 😉 W takich miejscach „cześć” i „dzień dobry” na szlaku staje się radosnym pozdrowieniem wypowiedzianym z uśmiechem, a nie jakimś przymusem, czy obowiązkiem 😉

Po drodze, niespodziewanie, „zaliczyłyśmy” kolejny szczyt należący do Korony Gór Polski – Wysoką Kopę (choć obecnie to miejsce jest nieco przesunięte, a właściwy szczyt niedostępny dla turystów). Zebrałyśmy pieczątki, chwilę porozmawiałyśmy z napotkanym przemiłym starszym małżeństwem i poszłyśmy dalej.

Szło się bardzo dobrze, ale tylko do pewnego momentu… Jeszcze na Sinych Skałkach miałyśmy dużo sił i nadziei, że to końcówka marszu. Tu zatrzymałyśmy się na dłużej, bo całkowicie pochłonęły nas przepiękne widoki!!!

Jednak kolejny odcinek był bardzo męczący. Na ostatniej prostej, już na żółtym szlaku zaledwie kilometr od celu siły totalnie nas opuściły. Musiałyśmy zrobić przerwę i to na skraju dróg, tam gdzie stałyśmy, czyli po prostu na trawie 😉
Na szczęście po chwilowym odpoczynku jakoś udało się dotrzeć do schroniska! To było dla nas wybawienie 😉

Schronisko Chatka Górzystów

O Schronisku PTTK Chatka Górzystów słyszałyśmy wiele, choć do tej pory żadna z nas nie miała okazji tu być. Internet aż huczy o „kultowych” naleśnikach i o wyjątkowym klimacie tego miejsca. I rzeczywiście tak jest! Naleśniki są przepyszne! I uwaga! Cena naleśników jest niższa dla osób, które nocują w schronisku! 🙂 Polecamy też bigos, który skradł nasze podniebienia, no i grzane wino na wieczór! A do tego wszystkiego jeszcze wyjątkowo uroczy i dowcipny personel i bardzo fajni ludzie, którzy również zatrzymali się tu na noc!

Warunki lokalowe takie typowo schroniskowe, ale jest czysto i całkiem fajnie. Pokoje różne: i duże i średnie, ale jest też mały dwuosobowy 🙂 . Urzekły nas nazwy pokojów: „Stara kuchnia”, „Wytrzeźwiałka”, „Kopulatka” – ktoś ma tu fajne poczucie humoru 😉

W schronisku jest ciepła woda w prysznicu (jak nas zapewniono: przez całą dobę!, bo podobno wcześniej bywało różnie), ubikacje są ok (a w damskiej toalecie zauważyłam nawet koszyk ze środkami higienicznymi) i dla nocujących gości do dyspozycji w pełni wyposażona kuchnia– czego chcieć więcej? Może jeszcze super klimatu? A bardzo proszę: po zmroku w dolnej sali zapalane są świece, bo nie ma tam lamp 😉

A o świcie byłyśmy świadkami rykowiska jeleni, zresztą jeden z nich ryczał nam pod oknami prawie całą noc 😉 Taki miałyśmy klimat! Ha!

Dzień trzeci – poniedziałek

W ostatni dzień została nam do przejścia droga do Świeradowa Zdrój. Wybrałyśmy krótszy szlak niebieski, ponieważ pogoda się popsuła i dość mocno padał deszcz.

fot.Kamila Budzińska

Przez pierwszy odcinek szlak prowadził asfaltem, potem była już bardziej leśna ścieżka. Na szczęście w pewnym momencie przestało padać, ale mgły cały czas się utrzymywały tworząc nieco złowrogi, tajemniczy klimat… Było pięknie! Taka pogoda też ma swój urok 😀

Po drodze mijaliśmy niedawno otwartą wieżę widokową Sky Walk w Świeradowie Zdrój. Wcześniej zastanawialiśmy się, czy na nią wejdziemy, ale przy takiej aurze nie było najmniejszego sensu, tym bardziej za te pieniądze 😉

W Świeradowie Zdrój znalazłyśmy przystanek autobusowy, spod którego bus zabrał nas do Jeleniej Góry, skąd miałyśmy pociąg PKP Intercity do Poznania 🙂

Podsumowanie

W sumie zrobiłyśmy ponad 30km pieszo – po górach i z ciężkimi plecakami! To może nie jest jakiś wielki wyczyn, ale jak na nas, to było sporo (na co dzień aż tyle nie chodzimy 😉 ).

Koszt na osobę:

– około 100,00 zł przeznaczyłyśmy na transport tam i z powrotem
– około 145,00 zł kosztowały 2 noclegi
– dziewczyny wydały po 20,00 zł za 2 bilety do Karkonoskiego Parku Narodowego, ja na kartę dużej rodziny miałam wstęp bezpłatny
– 46 zł kosztował bilet w jedną stronę na wyciąg na Szrenicę
– plus koszt jedzenia, picia i zachcianek 😉 ale to każda według swoich potrzeb i możliwości

Czy coś bym zmieniła, coś dodała do ekwipunku?

Tak, z pewnością na taką wyprawę mój plecak mógłby być ciut większy (pożyczyłam od syna taki 45 l, a przydałoby się parę litrów więcej), przed trekkingiem kupiłam nowy śpiwór mumię – jest fajna, lekka i dość kompaktowa, ale okazało się, że ja jednak w mumii nie czuję się komfortowo, myślę, że czeka mnie zakup innego śpiworu 😉
Poza tym miałam wszystko co było mi potrzebne, więc nic więcej bym nie zmieniła 🙂

Co dała mi ta wyprawa z dziewczynami?

Przede wszystkim odpoczęłam psychicznie. Odseparowałam się od wszystkich spraw dnia codziennego. Miałyśmy okazję też porozmawiać ze sobą, poznać się lepiej, powspominać wspólne przygody i posnuć plany na dalsze wędrówki, pośmiać się i poobserwować innych ludzi spotkanych po drodze. Przy okazji mogłam odkryć nowe rejony, bo mimo, iż byłam już wcześniej w Górach Izerskich, tym szlakiem nigdy wcześniej nie szłam 🙂

To był cudowny czas, wspaniała przygoda, za którą jestem ogromnie wdzięczna Kamili i Darii. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś coś podobnego razem przeżyjemy… 🙂 Bardzo dziękuję dziewczyny!!! 😀

fot.Kamila Budzińska