karmienie piersiąO wszystkim

Odstawienie od piersi

grzes na odwykuNo i stało się. Odstawiliśmy Grzesia od piersi. Udało się, choć nie było łatwo. Jednak przetrwaliśmy: i on i my, tzn. tata i mama :-).

Grześ za parę dni kończy 2 latka. Karmiłam go najdłużej ze wszystkich moich trzech synów. Nadszedł jednak czas, aby odstawić małego od piersi. Z podjęciem tej decyzji borykałam się od jakiegoś czasu. Przeciągałam ten moment jak długo się dało. Uwielbiam karmić. To wspaniały czas bliskości z dzieckiem, ale po dwóch latach nieprzespanych nocek (Grześ budził się tylko dlatego, że chciał pierś – niekiedy 7-8 razy), stawało się to już coraz bardziej męczące.

Z pierwszym synem było najłatwiej. Właściwie to sam się odstawił, ok. 13 mies. Problemów żadnych z tym nie było. Drugiego karmiłam 1,5 roku. Kiedy postanowiłam, że koniec z „cycusiem”, po prostu wyjechałam na weekend, a gdy wróciłam wszystko było ok. Szybko zapomniał.

Tym razem też tak miało być. Myśleliśmy o tym dość długo, przygotowywaliśmy się psychicznie, omawialiśmy strategię, ale wciąż coś stawało nam na drodze. A to choroba, a to ząbkowanie (połączone z gorączką). W końcu stwierdziłam, że jeżeli będziemy odwlekać za każdym razem jak coś się będzie działo, to będę karmiła Grzesia do osiemnastki 😉  . A tak na poważnie, to byłam już bardzo zmęczona ciągłym niewyspaniem, wstawaniem co chwilę w nocy. Przez 2 lata nie przespałam ani jednej nocy w całości. To mnie już wykańczało i odbijało się na całej rodzinie.

Podjęliśmy ostateczną decyzję. Z racji tego, że inne metody nie poskutkowały (np. powolna eliminacja kolejnych karmień), musiałam zniknąć Grzesiowi z oczu. Nie było możliwości wytłumaczenia mu, dlaczego nagle nie chcę mu dać piersi. Za bardzo był do tego przyzwyczajony i ciągle się jej domagał. Bo jak tu wytłumaczyć dwulatkowi, że mama nie da piersi o godz. 10.00, a o 13.00 to już da, itd.

Metoda, którą wybrałam jest dość drastyczna i nie jest polecana,  jednak w naszym przypadku wydawała mi się jedyna, a co najważniejsze najbardziej skuteczna, najszybsza i najmniej bolesna dla mnie i dla dziecka. Uwierzcie mi, nie było łatwo podjąć taką decyzję.

Znowu więc wyjechałam na dwie noce (1,5 doby). Przez ten czas tatuś dzielnie „walczył” (na szczęście) tylko z usypianiem. Tutaj muszę zaznaczyć, że Grześ jest mocno z tatą związany emocjonalnie, gdyż tato przebywa z nim praktycznie 24h na dobę (pracuje w domu). Dlatego pozostawienie małego z ojcem nie było traumą. Kiedy wróciłam, Grześ (o dziwo!) nie rzucił się na mnie, nie zaczął rozrywać ubrania. Jednak kiedy wspomniał o „am”, wytłumaczyłam mu, że mamusia ma tam „ała” (a to akurat była prawda, bo męczyłam się z przepełnionymi piersiami)  i… zrozumiał. Gorzej było przed zaśnięciem, nie obyło się bez  płaczu, a tego najbardziej się obawiałam. Po pewnym czasie zmęczył się i wtulony we mnie zasnął. Kiedy płakał on, płakałam i ja…trudne chwile :(. Ale byliśmy konsekwentni. Przestał wołać „am” również w nocy. Śpi dłużej (czasami nawet 8 godzin bez przebudzenia) i to nawet w swoim łóżeczku. Myślę, że gdyby proces „odstawiania” trwał dłużej, czyli np. metodą eliminacji kolejnych karmień, ja i maluszek bylibyśmy bardziej zmęczeni tą sytuacją i byłby to czas trudniejszy do zniesienia. Nie wyobrażam sobie przeżywać co karmienie takiego płaczu. A tak szybko zapomniał, gdyż wiedział, że bez „cycusia” też można całkiem dobrze funkcjonować.

Właśnie mija 7 dzień odkąd nie karmię go piersią i jest naprawdę nieźle. Jedyny problem to taki, jak nakłonić go do spania w rozsądnych godzinach. W tej chwili na ogół „pada” jak jest już bardzo zmęczony, ale myślę, że i to opanujemy :). (Do tej pory zawsze zasypiał przy piersi, stąd ten problem).

Ja i moje piersi, po dwóch latach, wreszcie możemy odetchnąć. One też pomału wracają do normy, bolesność i uczucie nawału zniknęło po 3 dniach. Cały czas odciągam pokarm, ale tylko troszkę i coraz rzadziej ( w tej chwili już tylko raz na 1,5 doby).

Odstawienie dziecka od piersi to trudna decyzja. Zarówno dla dziecka, matki, innych domowników. Zwłaszcza, gdy proces ten trwał dość długo. Ale niestety zawsze nadchodzi taki dzień, że czas z tym skończyć. Aby to zrobić, należy dobrze się przygotować i potem konsekwentnie brnąć do celu. Jest ciężko, nie ma co ukrywać, jednak da się :). Dobrze przy tym mieć wsparcie kogoś bliskiego. Ja miałam :). Kochani, dziękuję :).