Cała PolskaGórypodróże, wakacje, wyjazdy

Kraina Wygasłych Wulkanów – Góry Kaczawskie

Parę dni temu udało mi się spełnić jedno z moich malutkich marzeń – wyjazd do Krainy Wygasłych Wulkanów, czyli w Góry Kaczawskie.

Góry Kaczawskie są najniższym pasmem polskich Sudetów i zajmują obszar ok. 300 km2. Od zachodu i południa graniczą z doliną Bobru, która oddziela je od Kotliny Jeleniogórskiej oraz Rudaw Janowickich. Góry Kaczawskie powstały w okresie paleozoiku. Ogromny wpływ na ich istnienie miała działalność wulkaniczna, stąd nazwa: Kraina Wygasłych Wulkanów. W pradawnych czasach aktywność wulkaniczna na tym terenie była wysoka, a wylewy lawy miały miejsce zarówno na powierzchni, jak i pod powierzchnią morza, co pozwoliło utworzyć tzw. lawy poduszkowe, które do dziś można oglądać w skałach np. w okolicach Wlenia.

Dzięki takiej historii, obszar Gór Kaczawskich słynie z występowania ogromnej ilości interesujących minerałów. Można tu znaleźć wapienie, diabazy, zieleńce, piaskowce oraz granity. Kraina Wygasłych Wulkanów to także raj dla zbieraczy kamieni szlachetnych i półszlachetnych, tj. ametysty, agaty, azuryty i oliwiny.

My do Krainy Wygasłych Wulkanów wybraliśmy się na zaledwie dwa dni. Wcześniej byliśmy w weekend we Wrocławiu, a stamtąd to już zaledwie 1,5 h drogi, więc nie można było nie skorzystać z okazji bycia w górach.

Na bazę noclegową wybraliśmy Agroturystykę Aronia Park w miejscowości Lubiechowa – piękne i spokojne miejsce, które zachwyciło nas swoim położeniem (otoczone ruinami starych budowli, które w tej chwili porośnięte są zielonymi pnączami). Sam dom Aronia Part, to dawny budynek gospodarczy pięknie odrestaurowany, usytuowany w zadbanym uroczym ogrodzie. Czuliśmy się tam bardzo dobrze i żałujemy, że nie mogliśmy zostać dłużej.

Pierwszym szczytem, na który weszliśmy była góra Okole (714 m n.p.m.), mieszcząca się niedaleko naszego miejsca zamieszkania. Niełatwo było trafić na szczyt, gdyż oznaczenia szlaków nie do końca zgadzały się z mapami. Nie tylko my tam pobłądziliśmy, inni mieli podobne problemy. Jednak, po kilku zmyłkach trafiliśmy w końcu do celu. Na szczycie znajduje się nowo wybudowany punkt widokowy oraz wiata do odpoczynku dla strudzonych turystów. Rozpościera się stamtąd wspaniały widok na okolicę.

Kolejną górą, na którą się wspięliśmy była Ostrzyca (501 m n.p.m.) zwana Śląską Fudżijamą ze względu na swój kształt, bardzo przypominający słynny japoński wulkan. Jak się okazuje Ostrzyca była kiedyś środkiem wulkanu. Obecnie prowadzi na nią niezbyt trudny szlak, który najpierw jest szeroką drogą, a potem przekształca się w bazanitowe schody, które wiodą na sam szczyt góry. Najłatwiej dostać się na górę dojeżdżając do miejscowości Proboszczów i tam zaraz za kościołem i szkołą skręcić w lewo i jechać drogą dopóki nie zobaczy się parkingu. Zaraz obok znajduje się wiata z ławami, miejsce na ognisko oraz przyrodnicze tablice informacyjne.

Następnym punktem naszego programu były Organy Wielisławskie, znajdujące się na terenie wsi Sędziszowa na zboczu góry Wielisławka (375 m n.p.m.). W dziewiętnastym wieku był tu kamieniołom, natomiast dziś obszar ten stanowi pomnik przyrody nieożywionej. Wokół wzniesienia wiedzie ścieżka dydaktyczna. My całej nie przeszliśmy, ale udaliśmy się na punkt widokowy na szczycie Wielisławki. Znajdują się tam również ruiny, podobno był tu niegdyś mały gródek, potem zameczek, który później przekształcono w gospodę, a jeszcze później w schronisko.

 

Schodząc z góry trafić można do Agroturystyki Młyn Wielisław, położonej tuż obok Organów Wielisławskich. My postanowiliśmy skorzystać z restauracji i coś przekąsić. Okazało się jednak, że restauracja poza sezonem w poniedziałki jest nieczynna. Mimo to zostaliśmy zaproszeni do środka i zaserwowano nam pyszny obiadek. Bardzo przyjemne miejsce, ze wspaniałym personelem, słynące z pysznych dań z gęsiny 🙂

 

Ostatnim szczytem, który zaliczyliśmy podczas naszego krótkiego wyjazdu był Skopiec (724 m n.p.m.) oraz Baraniec (723 m n.p.m.). Skopiec należy do Korony Sudetów oraz do Korony Gór Polskich, więc po prostu trzeba na niego wejść.

Mimo takich zaszczytnych tytułów, góra jest bardzo prosta do pokonania. Wystarczy wjechać samochodem do końca drogi w miejscowości Komarno, która kończy się na wysokości ok. 650 m n.p.m. i stamtąd spacerkiem ok. 20 min udać się w kierunku szczytu. Po drodze mija się jedyny w swoim rodzaju punkt orientacyjny, z daleka rzucający się w oczy i po prostu nie można go przegapić. Na szczycie Skopca znajduje się niespodzianka: skrzynka z pieczątką oraz różnymi różnościami. My też zostawiliśmy tam coś od siebie 😉

Góry Kaczawskie zrobiły na nas ogromne wrażenie. Niesamowita historia tego miejsca, piękne widoki, krajobrazy, bogata pod względem geologicznym kraina, brak tłumów turystów – to wszystko nas urzekło. Na pewno jeszcze tam wrócimy, by dalej odkrywać te przeurocze okolice.