Cała PolskaGóryWycieczki, podróże z psem

Góra Jawor w Beskidzie Niskim

Góra Jawor leży w Beskidzie Niskim, a dokładniej w obrębie Gór Hańczowskich, na granicy ze Słowacją i przechodzi przez nią czerwony szlak graniczny . Jej wysokość sięga 723 m n.p.m.

Z góry Jawor nie ma praktycznie żadnych widoków, gdyż ze wszystkich stron osłaniają ją wysokie drzewa. Nie ma tu nawet tabliczki wskazującej, że właśnie się doszło na szczyt.

Jednak na górę Jawor warto się wybrać z dwóch powodów:

1. Pod szczytem znajduje się wyjątkowa kaplica, o której opowiem za chwilę…
2. Idąc na szczyt zielonym szlakiem dochodzi się do polany, skąd rozpościera się cudowny widok na słowackie góry

Święta Góra Jawor – „Małopolska Grabarka” w Beskidzie Niskim

O świętej Górze Grabarce na Podlasiu pewnie już wielu słyszało (a jeśli nie zapraszam do wpisu Magiczne Podlasie) – to taka „prawosławna Częstochowa”, mało kto jednak wie, że w Beskidzie Niskiem też znajduje się podobna Święta Góra – i jest nią właśnie Święta Góra Jawor – która była świętą Górą Łemków (Łemkowie – to lud zamieszkujący te rejony przed II wojną światową, który został tuż po wojnie deportowany na zachód kraju w wyniku akcji „Wisła”).

Górę nazwano świętą, po objawieniach jakie miały miejsce właśnie tu jesienią 1925 roku. Otóż wieść głosi, że pewnego dnia trzy łemkowskie kobiety z Wysowej wracały późną porą do domu z odpustu, który odbywał się w miejscowości Gabultov (wieś na terenie dzisiejszej Słowacji). W którymś momencie zauważyły jasną łunę świecącą pod szczytem góry Jawor. To zjawisko powtórzyło się przez kilka kolejnych dni. W tym samym czasie jedna z pań miała senne widzenie Matki Boskiej. Potem w miejscu objawień wytrysnęło źródło z uzdrawiającą wodą. Od tego momentu rozwinął się tu kult Matki Bożej. Sześć lat później wybudowano pod szczytem kaplicę i poświęcono ją.

Cerkiew Opieki Matki Boskiej na Świętej Górze Jawor przyciąga nie tylko turystów, ale przede wszystkim pielgrzymów, którzy przynoszą na świętą górę krzyże wotywne w podziękowaniu za otrzymane łaski. Krzyże te usytuowane są wokół kapliczki.

Pielgrzymi wierzą, że woda w studniach obok kaplicy ma uzdrawiającą moc, dlatego przychodzą tu po nią napełniając przyniesione ze sobą butelki lub pijąc na miejscu.

Ogólnie miejsce to robi wrażenie i warto tu zajrzeć. Cerkiew na co dzień jest zamknięta, lecz są wyznaczone dni i godziny, kiedy drzwi kaplicy zostają otwarte i można zajrzeć do środka.

Uwagę przykuwają tu przepiękne kolorowe ikony oraz obrazy a także całe wnętrze.

Polana z widokiem

Nieco wyżej świętego miejsca znajduje się ogromna polana z przepięknym widokiem na słowackie szczyty. Nas tak te widoki ujęły, że postanowiliśmy zatrzymać się tu na dłużej.

Na zielonym szlaku nie ma wielu turystów, my spotkaliśmy zaledwie kilka osób. Zielony szlak wiedzie z Wysowej Zdrój (zaczyna się przy cerkwi w środku miasteczka). Szlak najpierw prowadzi łąkami, a potem zanurza się w lesie, więc idzie się całkiem przyjemnie.

Do kaplicy wytyczono też drogę dla pielgrzymów. W większości jest ona asfaltowa i szeroka. Można tu wjechać samochodem, który zostawia się na niedużym parkingu dosłownie kilkaset metrów przed kapliczką. Jednak ja proponuję zrobić sobie spacer i wejść zielonym leśnym szlakiem (następnie dochodzi on do czerwonego szlaku, który prowadzi przez szczyt góry Jawor). My dla urozmaicenia zeszliśmy trasą pielgrzymów :). Schodząc tędy można podziwiać widoki na przeciwległe pasmo gór Beskidu Niskiego.

Cała wycieczka nie jest długa, nam zajęła około 1,5 – 2 godziny.

Idąc tym szlakiem przytrafiła nam się ciekawa przygoda. Otóż dzień wcześniej nasi gospodarze opowiedzieli nam, że w niedalekiej okolicy góry Jawor widziano i słyszano niedźwiedzia. To dość osobliwe w tym rejonie, bo niedźwiedzie raczej się tu nie zapuszczają. Jednak informację tą potwierdzili pracownicy nadleśnictwa.

My idąc zielonym szlakiem (niedaleko tej urokliwej polany) usłyszeliśmy dziwne odgłosy. W pierwszej chwili myślałam, że to jakieś zwierzęta hodowlane (krowy, owce). Jednak ryki nie były podobne ani do muczenia krów, ani do beczenia owiec. Podejrzewam, że były to odgłosy właśnie tego niedźwiedzia, które odbijając się od gór robiły mocne wrażenie. Prawdopodobnie zwierz był daleko od szlaku, gdzieś po stronie słowackiej… 😀