Cała PolskaMorzeO wszystkimpodróże, wakacje, wyjazdy

Sanatorium Dukat Medical Spa w Dąbkach – recenzja

Po ponad trzech latach nieustannych, przeróżnych chorób dziecka, wycięciu trzech migdałków, przebytych ostrych anginach, przewlekłych stanach zapalnych zatok, krtani, wiecznych kaszlach, infekcjach, w końcu postanowiliśmy, że pojedziemy z dzieckiem do sanatorium. Szczerze mówiąc, to była dla nas „ostatnia deska ratunku”.

Poprosiliśmy pediatrę o skierowanie do sanatorium, zrobiliśmy potrzebne badania i otrzymaliśmy przydział. Poradę jak załatwić sanatorium dla dziecka znajdziecie TUTAJ

W sanatorium Dukat Medical Spa w Dąbkach nad morzem byliśmy trzy tygodnie w miesiącu marcu 2018 r.

Poniżej przedstawię moją recenzję z pobytu, a w kolejnym artykule podzielę się z Wami swoimi przemyśleniami i wnioskami po pobycie.

Przed wyjazdem zapisałam się do grupy na FB dotyczącej tematyki sanatoriów dla dzieci, aby dowiedzieć się nieco więcej od bardziej doświadczonych rodziców. Tak, ta grupa dała mi mnóstwo odpowiedzi na nurtujące pytania dotyczące konkretnego sanatorium, zabiegów i innych istotnych spraw.
Pojechaliśmy tam z dużą wiedzą na temat tego, co może spotkać nas na miejscu. Dzięki temu nic nas szczególnie nie zaskoczyło, ani nie zdziwiło.

Taka uwaga na początek: zanim przyjedzie się do sanatorium należy dokonać rezerwacji pokoju. Trzeba po prostu zadzwonić do sanatorium, wskazać przyznany termin i rodzaj pokoju. W Dukacie pokoje są bardzo różne: od małych ok. 12 m kw., do dużych apartamentów rodzinnych, które mają ponad 30 m kw. Istnieją również pokoje typu studio w budynku B oraz bungalowy. Oczywiście ceny są bardzo różne w zależności od terminu i standardu pokoju.

Koszt pobytu, ceny.

My za bardzo nie mieliśmy wyboru w pokojach, gdyż dostaliśmy skierowanie na kilka tygodni przed wyjazdem i większość pokoi była już zarezerwowana. Zostały tylko te najmniejsze oraz dużo droższe apartamenty. Koszt naszego malutkiego pokoju w m-cu marcu (trzy tygodnie) z wyżywieniem to kwota 2520,00 zł. Dodam, że to opłata tylko za jednego opiekuna, bo dziecko pobyt+wyżywienie+zabiegi ma pokrywane z pieniędzy NFZ (czyli de facto też naszych). Do tego dochodzą opłaty uzdrowiskowe: ok. 6 zł za każdy dzień, czyli 126,00 zł za cały pobyt.

Zaznaczę tu jeszcze, że to nie wszystkie koszty. W Dukacie jest możliwość korzystania z dzieckiem ze strefy SPA za dodatkową opłatą. Chodzi tu o strefę z basenem, jacuzzi i sauną. Koszt jednorazowy (dziecko + opiekun) to kwota 15zł. Można wykupić karnet na 10 wejść, wtedy jest o parę złotych taniej. Można też wykupić inne zabiegi dla siebie i dziecka, wg cennika sanatorium.
W cenie pokoju wliczone jest 10 „seansów” dla opiekuna na fotelach masujących, możliwość korzystania z siłowni, biblioteki, świetlicy, sali zabaw oraz różnorodnych animacji i warsztatów dla dzieci i opiekunów.

Dodatkowym kosztem jest przyjazd drugiego rodzica lub innej osoby w odwiedziny. W naszym pokoiku cena za „dostawkę” opiewała na kwotę 88 zł za dobę (choć tak naprawdę tej dostawki tam wcale nie było, ze względu na brak miejsca w pokoju). Można przyjąć, że te 88 zł/dobę zapłaciliśmy za możliwość noclegu (po zestawieniu dwóch łóżek razem), za dodatkowy ręcznik, pościel, no i oczywiście całodzienne wyżywienie. Nie wiem, jak to wygląda w innych pokojach, czy przypadkiem ceny nie są ciut wyższe. Osoba odwiedzająca płaci też opłatę uzdrowiskową za każdy dzień pobytu. Odwiedziny należy zgłosić w recepcji przynajmniej dzień wcześniej.

Do kosztów pobytu należy doliczyć przejazd.

Podsumowując, pobyt w sanatorium Dukat kosztował nas ok 3300 zł (za trzy tygodnie).

Pokoje

Jak już wspomniałam, pokoje są bardzo różne. Mniejsze i większe, tańsze i droższe. Z widokiem na morze i bez. Widok na morze jest z pokojów znajdujących się na 5 i 6 piętrze usytuowanych od strony północnej. Są to pokoje trochę większe. Pokoje są czyste, schludne, wyposażone w łazienkę ( ręczniki), balkon, TV, czajnik elektryczny, kubki, talerzyki i sztućce, suszarkę do prania. Na każdym piętrze dostępny jest odkurzacz, a pralka (płatna 7zł/h) na co drugim piętrze. Pokoje sprzątane są co drugi dzień, ręczniki wymieniane są dość często. Pod względem czystości, obsługi i wyposażenia pokoju, nie mam nic do zarzucenia.

Wyżywienie

Wyżywienie składa się z trzech posiłków:

  • Śniadania: o godz. 8.30 – szwedzki stół
  • Obiadu: o godz. 13.00 – dania serwowane – często dla dzieci nieco inne menu, niż dla opiekunów
  • Kolacji: o godz. 17.30 – szwedzki stół

O ile do śniadania i kolacji generalnie nie mam zastrzeżeń, była duża różnorodność, każdy mógł znaleźć coś dla siebie, o tyle obiady… hmmmm, no cóż…

Na śniadania i kolacje serwowano kilka rodzajów wędlin, pasztetów, serów żółtych, twarogów. Było też sporo warzyw i owoców, zawsze coś dodatkowo na ciepło, zarówno dla dzieci, jak i dla opiekunów. Do picia: herbata czarna, owocowa, mięta, kawa rozpuszczalna, sypana, inka, kakao, mleko. Zawsze kilka rodzajów płatków. Trzeba jednak liczyć się z tym, że gotowe produkty (płatki, kakao) nie były „najwyższych lotów”, raczej najtańsze i raczej nie bardzo zdrowe, z dużą ilością cukru.

Obiady. No cóż, tu wyboru nie było. Dania bardzo monotonne. Zawsze ziemniaki puree, jakieś mięso oraz jarzynka, czy surówka. Jedynie zupy dość dobre. W daniach brakowało przypraw, ziół. Miało się wrażenie, że do potraw dodawana jest tylko sól i ewentualnie pieprz. Codziennie ziemniaki, zaznaczam jeszcze raz – codziennie! I mięso – też codziennie! W piątek – ryba (to przecież też mięso!). Kurczaki, wieprzowina – czyli nie koniecznie zdrowo, tym bardziej, że przeważnie smażone na głębokim tłuszczu. Dla dzieci raczej mięso gotowane.

Tak, ja wiem, że niektórym osobom takie obiady smakowały. My jednak już od dawna staramy się ograniczać spożywanie pokarmów mięsnych, a szczególnie taniego drobiu i wieprzowiny, dlatego w sanatorium tak bardzo przeszkadzała mi ta częstotliwość mięsnych potraw.

Dodam, że zawsze trzeba było zrobić mały zapas na „drugą kolację”, bo dziecko ok godz. 20.00 było już bardzo głodne.

Zabiegi i opieka medyczna

Zabiegi były przyznawane dziecku podczas pierwszej wizyty lekarskiej. W sumie tych wizyt było 4 w czasie całego pobytu w sanatorium. Każde dziecko miało przynajmniej 3 zabiegi oraz gimnastykę oddechową. U naszego Grzesia były to: inhalacje solankowe – codziennie, jonoforeza borowinowa na zatoki czołowe oraz magneto stymulacja na odporność – co drugi dzień, wymiennie, a także gimnastyka oddechowa – codziennie.
Dodatkowo, podczas choroby Grzesia (tak mniej więcej w połowie turnusu) inhalacje indywidualne ze sterydu.

Na miejscu są lekarze i pielęgniarki (pielęgniarki pełnią dyżur całą dobę). Codziennie wieczorem ok. godz. 20.00 pielęgniarki robią obchód po pokojach i pytają o zdrowie dzieci, jeśli coś opiekunów niepokoi, zawsze reagują i pomagają.


Choroby podczas turnusu

Nie ma się co łudzić, podczas turnusu niemal wszystkie dzieci prędzej, czy później zachorują. Kiedy w jednym miejscu znajduje się ok. 80 dzieci z obniżoną odpornością, to nie ma mocnych, musi dojść do infekcji. Niektóre dzieci przechodzą swoje choroby łagodniej, inne poważniej. Bywają też choroby zakaźne. Najczęściej są to jednak krótkotrwałe infekcje dróg oddechowych, dzieci mocno kaszlą, mają katar, czasami gorączkują. Lekarze twierdzą, że to nawet dobrze, bo to znak, że organizm się oczyszcza.

Nasz Grześ również przeszedł kilkudniowe zapalenie krtani. Dostał leki, inhalacje sterydami i było ok.
Dobra rada: unikać jak ognia basenu z piłeczkami, bo to siedlisko wszelkich chorób!

Rozkład dnia w sanatorium

Wstawaliśmy codziennie ok. 7.00. Do śniadania mieliśmy czas na poranną toaletę, ubranie się, zrobienie łóżek, uporządkowanie pokoju oraz przygotowanie się do zabiegów.
8.30 – Śniadanie
9.20 – 12.00 (12.30) – zabiegi. Zabiegi przyznawane są indywidualnie. Godziny zabiegów są bardzo różne, ale wszystkie odbywają się w godzinach porannych i około południowych (tak do obiadu). Pomiędzy zabiegami mogą zdarzyć się krótsze, bądź dłuższe przerwy. Można je wykorzystać na odpoczynek, zabawę w świetlicy pod okiem animatorek oraz na spacery. My najczęściej chodziliśmy nad morze (choć może nie było to rozsądne, bo potem doczytałam, że po każdym zabiegu przynajmniej przez godzinę powinno się zostać w budynku, ale nie zauważyłam, żeby to jakoś negatywnie wpłynęło na zdrowie dziecka).
13.00 – obiad
Od 14.00 do 17.30 – czas wolny. W tym czasie chodziliśmy na spacery nad morze, nad jezioro, braliśmy udział w różnych animacjach, warsztatach, przedstawieniach. Dodam, że jeśli chodzi o rozrywkę dla dzieci, to przygotowana była perfekcyjnie. Ciągle się coś działo. Były występy teatrzyku, zajęcia plastyczne, warsztaty kulinarne, warsztaty z pierwszej pomocy, konkursy różnego rodzaju, ognisko, topienie marzanny i wiele, wiele innych.
17.30 – kolacja
18.00 – 20.00 – dalsze animacje, baliki, dyskoteki dla dzieci, warsztaty, bajki dla dzieci, itp.
Chodziliśmy spać ok. godz. 21.00 – zarówno Grześ, jak i ja. Dzień spędzaliśmy bardzo intensywnie, więc wieczorem zawsze padaliśmy ze zmęczenia i natychmiast zasypialiśmy.

Plusy i minusy pobytu w sanatorium Dukat Medical Spa

Plusy:
– czyste pokoje
– miły, sympatyczny personel (recepcja)
– przestronne łazienki w pokojach
– balkony w każdym pokoju
– dostęp do pralki, możliwość korzystania z odkurzacza, żelazka, itp.
– wszystko jest w jednym budynku
– bardzo fajne animacje dla dzieci
– bezpłatna siłownia, świetlica, pokój zabaw, aerobik dla mam, biblioteka
– bliska odległość od morza (dosłownie parę kroków)
– fajny plac zabaw (choć ze względu na porę roku nie mieliśmy okazji często z niego korzystać)

Minusy:
– cena pobytu za opiekuna
– moim zdaniem zbyt monotonne i nie bardzo zdrowe obiady (smażone na głębokim tłuszczu, codziennie mięso: drób i wieprzowina), dostęp dzieci (praktycznie nieograniczony) do wysokosłodzonych napojów, np. kakao i płatków śniadaniowych. Przerażały mnie ogromne ilości tychże zjadane codziennie przez niektóre dzieci. Może w takich miejscach, jak sanatorium, warto by pomyśleć o uświadamianiu rodziców o zdrowym żywieniu dzieci, ograniczaniu cukrów prostych itp.
– nie bardzo podobało mi się również to, że podczas posiłków nie było bezpiecznej przestrzeni dla dzieci.
O co chodzi, już wyjaśniam: wiadomym jest, że matki (lub ojcowie, dziadkowie) w pierwszej kolejności zaspokajają potrzeby dzieci. Tak więc, zawsze najpierw skupiamy się na dzieciach, karmimy je, nakładamy na talerz potrawy, nakłaniamy do zjedzenia, spróbowania. Dopiero jak one zjedzą, my (opiekunowie) zaczynamy konsumpcję naszych dań. Jednak w tym momencie, nasze najedzone dzieci nie są w stanie już cichutko siedzieć przy stole i czekać aż skończymy, więc idą na hol, tuż za szklanymi drzwiami spotkać się z rówieśnikami, pobawić, pogadać. I tu robi się kwas, ponieważ personel wielokrotnie zwraca uwagę, że dzieci nie powinny tam przebywać bez opiekuna. To jak to ma opiekun zorganizować??? Niestety nikt na to nie znalazł odpowiedzi, więc codziennie po posiłkach dzieci wychodziły na hol i niemal codziennie zwracane były uwagi, że tak nie wolno.
Może warto jakoś to rozwiązać??? – to sugestia do osób decyzyjnych w ośrodku.

Uwagi końcowe

Z opinii innych rodziców można wnioskować, że sanatorium Dukat w Dąbkach, to jeden z lepszych ośrodków w tej okolicy. Standard pokojów, obsługi, rodzajów zabiegów, animacji, itp. jest wyższy niż w innych okolicznych sanatoriach. Zapewne jednak łączy się to z wyższymi cenami za pobyt dla opiekuna (tak myślę, nie wiem, nie porównywałam).

Ogólnie pobyt w sanatorium Dukat oceniam jako udany. Na końcu był tylko jeden zgrzyt z panią, która prowadziła zajęcia gimnastyczne dla dzieci. Wszyscy chłopcy wyszli bardzo poruszeni, z płaczem lub złością, gdyż pani nagrodziła tylko dziewczynki. Z opinii mamy jednego z dzieci, która uczestniczyła w tych zajęciach, nie było podstaw, by tak ukarać wszystkich chłopców. Dobra, było, minęło, nie ma o czym gadać.

Aha, jeszcze jedna kwestia, która mnie osobiście nurtowała  przed wyjazdem.

Zastanawiałam się, jak to wygląda z opieką nad dzieckiem w sanatorium. Trzy tygodnie, to bardzo długo. Rzadko kto może sobie pozwolić na taki długi pobyt, choćby ze względu na zobowiązania zawodowe. Otóż okazuje się, że opiekunowie mogą się zmieniać podczas pobytu dziecka. My też z tego korzystaliśmy. Pół turnusu z dzieckiem był mój mąż, a drugie pół ja. Mogą być również oboje rodzice naraz, a także rodzeństwo, czy babcie. Wówczas koszt pobytu wzrasta, bo obliczany jest za każdą osobę dodatkowo.

Jeśli chodzi o moje wnioski i przemyślenia dotyczące wyjazdu z dzieckiem do sanatorium, to napiszę je w kolejnym artykule. Na pewno chcecie znać odpowiedź na pytania, czy warto?, czy to w ogóle coś dało?, czy powtórzę kiedyś taki wyjazd? Postaram się wkrótce na nie wyczerpująco odpowiedzieć. Zapraszam do lektury.

Kolejny wpis o sanatorium – moje wnioski i przemyślenia https://zdzieckiemdo.pl/sanatorium-dla-dzieci-dlaczego-nie-pojade-juz-z-dzieckiem-do-sanatorium-moje-wnioski-i-przemyslenia/