O wszystkimPorady różneRodzina i wychowanie

Edukacja domowa w praktyce

Wiele osób wciąż mnie prosi o napisanie informacji o edukacji domowej. W końcu więc spełniam tą prośbę 😉
Napiszę Wam jak to wygląda u nas. I od razu zaznaczę, że to nie jest jedyne słuszne podejście do edukacji domowej. Ile rodzin tyle sposobów na ED 🙂 Uwaga! Będzie długo 😉

Od czego się zaczęło?

Jak zapewne część osób wie, oprócz Grzesia, który aktualnie jest w 5 klasie szkoły podstawowej, mamy jeszcze dwóch starszych synów. Przeszli oni „normalną” ścieżkę edukacji: od przedszkola, aż po studia w szkolnictwie systemowym. Bywało różnie, raz lepiej, raz gorzej, ale jakoś to poszło 😉

Grześ rozpoczął przygodę ze szkołą akurat w roku szkolnym, kiedy wybuchła pandemia. Był wtedy w pierwszej klasie… I nagle, z zaskoczenia i bez przygotowania, zostaliśmy my rodzice wrzuceni siłą w obowiązek edukowania swoich dzieci. Na początku nie było żadnych narzędzi, żadnego wsparcia, żadnych ułatwień i nawet żadnych zajęć online dla dzieci.

Grześ był w 1 klasie. Jeszcze dobrze nie czytał i nie potrafił sam się uczyć. Nasz dzień wyglądał tak, że do godziny 14:00-15:00 pracowaliśmy zawodowo, a potem bywało, że do 19:00-20:00 siedzieliśmy z dzieckiem nad materiałem, którego codziennie przybywało. To było straszne! Pracowaliśmy przez kilka miesięcy na kilku etatach: u swojego pracodawcy, jako edukator dziecka i jeszcze trzeba było ogarniać rzeczywistość, czyli zadbać o seniorów w rodzinie, o to by wszyscy mieli chociażby co jeść.

Dzień w dzień otrzymywaliśmy informację od nauczyciela, co w danym dniu trzeba przerobić z dzieckiem z podręcznika, z zeszytów ćwiczeń i z zeszytów do kaligrafii. Bywało, że Grześ był już bardzo zmęczony, ale nie mogliśmy mu za bardzo odpuścić, bo ten materiał trzeba było przerobić!

Po tych 3 miesiącach mieliśmy dość! Bardzo dość. Potem były wakacje i trochę odetchnęliśmy, ale po nich zapowiadało się, że sytuacja będzie się powtarzać. Grześ we wrześniu poszedł do szkoły, lecz gdy pandemia wróciła z wielką siłą, zaczęliśmy szukać innego rozwiązania. I tak zainteresowaliśmy się edukacją domową.

Znaleźliśmy szkołę w Poznaniu przyjazną ED, choć Pani Dyrektor w naszej szkole zaproponowała nam możliwość takiej formy edukacji w szkole systemowej (a więc szkoła była otwarta na takie rzeczy).

Grześ w edukacji domowej

Grześ do nowej szkoły został przyjęty w październiku. Wszystkie formalności przeniesienia ucznia załatwiła nowa szkoła. Wkrótce otrzymaliśmy informację o tym, że Grześ został przyjęty w poczet uczniów i pojechaliśmy odebrać nowe podręczniki.

Oprócz podręczników, szkoła oferowała nam platformę edukacyjną oraz wsparcie merytoryczne i inne też 😉
Pierwszy egzamin (na koniec 2 klasy szkoły podstawowej) ze względu na pandemię odbył się online. Grześ musiał napisać test z podstawy programowej i z j. angielskiego oraz przygotować prezentację na egzamin ustny. Wszystko przebiegło w przyjaznej i miłej atmosferze i tak zakończył się nasz pierwszy rok w ED 🙂

Edukacja domowa w praktyce

Grześ jest teraz w piątej klasie. Zatem to już 4 rok nauki w ED. Jak to u nas wygląda na co dzień? Zaraz Wam opiszę 🙂

Po pierwsze – uczymy się blokowo, czyli po kolei każdego przedmiotu. W piątej klasie Grześ ma 7 egzaminów (ustny i pisemny z każdego przedmiotu). W czwartej klasie było tych egzaminów 6, a w klasach 1-3 – jeden ogólny z całego materiału.

Po przepracowaniu materiału z danego przedmiotu umawiamy się ze szkołą na egzamin. W międzyczasie Grześ przygotowuje też projekt na egzamin ustny. Temat projektu wymyśla i wybiera sam uczeń (musi być zgodny z programem szkolnym z danego przedmiotu). Forma projektu jest dowolna, bardzo dowolna! Zależy ona od kreatywności, możliwości i chęci ucznia.

Egzaminy są stacjonarne, w siedzibie szkoły. Termin egzaminu zawsze jest umawiany na konkretny dzień i godzinę. Najpierw uczeń pisze egzamin pisemny (na ogół jest to test, ale bywają też pytania otwarte), a potem odbywa się egzamin ustny, czyli rozmowa z komisją egzaminacyjną na temat przygotowanej pracy.

Po egzaminie przeważnie robimy sobie dzień przerwy i zaczynamy przygodę z następnym przedmiotem 🙂 . Na tą chwilę Grzesiowi pozostały 3 egzaminy z 3 przedmiotów, a więc większość już ma za sobą 🙂 . Naukę zwykle kończymy na przełomie kwietnia-maja 🙂 . Potem Grześ ma już wakacje!

Co nie znaczy, że się nie uczy 😉 . Uczy się nadal, jednak, to już nie jest nauka pod egzamin. To przeważnie nauka przez doświadczenie, wyjazdy, podróże. Część tej wiedzy oczywiście jest odzwierciedlona potem w podręcznikach, ale przyjmowana w takiej formie nie jest odbierana przez dziecko jako obowiązek, czy przymus.

A co z rozwojem społecznym i kolegami?

Podstawowe pytanie, które słyszymy nagminnie, to: „czy dziecko na ED rozwija się społecznie?”
I tak, jest to coś, co budzi niepokój i obawę. Przyznam się, że moją również. Jednak, czy stawiając ten aspekt społeczny na pierwszym miejscu trochę nie przesadzamy?

Dzieci w szkole też wcale nie muszą wybitnie rozwijać się społecznie. Są takie jednostki, które nie mają kolegów, czy koleżanek, odstają od grupy. Wówczas dochodzą inne problemy: dokuczanie, wyzywanie, izolacja, szykanowanie, czy nawet przemoc fizyczna lub psychiczna. W ED tego nie ma.

Czy dzieci w szkole publicznej rzeczywiście mają takie mocne relacje ze sobą? Na lekcjach przecież nie mogą rozmawiać, przerwy są krótkie, a po lekcjach często dzieciaki są odbierane przez rodziców i wożone na inne zajęcia, więc nie mają dużo czasu na rozwijanie relacji między sobą.

Nasza szkoła oferuje co dwa tygodnie (na kilka godzin) spotkania integracyjne uczniów w danym przedziale wiekowym (dzieci młodsze mają osobno, dzieci starsze osobno). Oprócz tego przynajmniej raz w miesiącu organizowane są wycieczki i wyjścia tematyczne (edukacyjne). To wszystko jest dobrowolne. Przychodzi kto chce.

Na rozpoczęcie roku szkolnego zawsze jest wycieczka (spotkanie) plenerowa zarówno uczniów, jak i rodziców, natomiast zakończenie roku to już całoweekendowa impreza na Mazurach z różnymi zajęciami i aktywnościami dla dzieci i rodziców, ogniskiem, wspólnymi zabawami i rozdaniem świadectw. Na tych spotkaniach integrują się nie tylko dzieci, ale również rodzice 🙂 🙂 🙂 . Dzieci mają kilka dni tylko dla siebie. Nikt im nie przeszkadza, mogą tu dowolnie rozwijać się społecznie! Mają dużo swobody i świetnie potrafią z niej korzystać. Powiem szczerze, że naszego Grzesia nie widujemy na tych wyjazdach przez pół dnia. Przychodzi tylko na posiłki i zaraz leci do dzieciaków :).

Oprócz tego staramy się spotykać dość często z rodzinami z dziećmi (wspólne wycieczki, wyjazdy, spacery, trekkingi). Grześ uczęszcza również na dodatkowe zajęcia sportowe (basen, boks) oraz należy do ZHP. Ma też kontakt z rówieśnikami ze szkoły (nawet umawiają się na wspólne pogaduchy, zabawy i spędzanie czasu online).

Czy to wystarczy? Myślę, że tak. Po Grzesiu nie widać żeby mu brakowało kontaktu z dziećmi.

Jak wygląda u nas nauka na co dzień?

Mamy wyznaczone godziny na naukę. Szkoła zapewnia cykliczne zajęcia online z kilku przedmiotów (j. polski, matematyka, j.angielski). Odbywają się one przeważnie rano lub w godzinach około południowych. Potem Grześ siada do nauki przedmiotu, który akurat przerabia. Mamy do dyspozycji podręczniki, ćwiczenia, podstawę programową, platformę edukacyjną oraz Internet i inne materiały dydaktyczne, które nawzajem sobie polecamy z rodzicami innych dzieci poprzez prywatną grupę na WhatsAppie 🙂 .

Grześ jest już starszy, więc część materiału przerabia samodzielnie. Przychodzi do nas kiedy ma pytania do tematu lub czegoś nie rozumie. Matematykę przerabiamy razem, bo wymaga ona wytłumaczenia i omówienia niektórych zagadnień, podobnie jest z j. polskim. Natomiast do języka angielskiego zatrudniliśmy nauczycielkę, która przerabia z nim materiał. Tak, płacimy za to, ale jak by chodził do szkoły, to również musielibyśmy zatrudnić korepetytora, więc na jedno wychodzi 🙂

Mamy możliwość edukacji swojego dziecka w domu, ponieważ Kuba pracuje od wielu lat zdalnie, a ja mam obecnie pracę hybrydową, czyli częściowo też pracuję z domu (w pandemii zdalnie pracowałam cały czas). Nie siedzimy z Grzesiem przez cały czas nauki. Omawiamy co w danym dniu ma „przerobić”, które zadania rozwiązać, zrobić i każdy rozchodzi się do swoich zajęć. Potem omawiamy temat, sprawdzamy zadania.

Czy edukacja domowa jest dla każdego?

Osobiście uważam, że nie jest to rozwiązanie dla wszystkich. Trzeba mieć świadomość, że na nas rodzicach spoczywa obowiązek wyedukowania dziecka. Nie zawsze jest to łatwe, czasami wymaga dużego zaangażowania i cierpliwości. Bywa, że jesteśmy zmęczeni, zwłaszcza gdy Grześ ma „gorsze” dni i musimy go do tej nauki namawiać, a niekiedy nawet przymuszać – bo terminy egzaminów gonią ;).

Niektórzy rodzice radzą sobie też zapisując dzieci do różnych fundacji, czy grup edukacyjnych, w których dzieci uczęszczają codziennie na zajęcia prowadzone przez wykwalifikowane osoby. Potem dzieci te zdają egzaminy w szkole przyjaznej ED. Jednak takie rozwiązanie zawsze wiąże się z dodatkowymi kosztami, bo zajęcia są odpłatne. Ale jeśli komuś odpowiada taka forma, to jest ona możliwa 🙂

Dziecko na edukacji domowej (zwłaszcza w starszych klasach) musi nauczyć się pracować samodzielnie. Musi mieć ten rytm nauki, musi wykazać się obowiązkowością i samodyscypliną. To jest mega trudne, często również dla nas dorosłych. Ale, nikt tu nad dzieckiem nie stoi z batem. Jeśli ma ochotę na odpoczynek, to może pozwolić sobie na jeden, czy nawet kilka dni przerwy. Takim bezdyskusyjnym motywatorem do nauki jest zawsze egzamin końcowy. Dziecko żeby dostać promocję do następnej klasy, musi zdać egzaminy ze wszystkich obowiązkowych przedmiotów.

Dobre strony edukacji domowej:

Dla nas osobiście wielkim plusem jest to, że nie obowiązują nas żadne ograniczenia dotyczące wyjazdów. Nie musimy wszystkiego planować na wakacje, ferie i długie weekendy, czy święta, kiedy jest wszędzie dużo ludzi i ceny drastycznie wzrastają. My właściwie staramy się dużo wyjeżdżać po sezonie. Nie musimy się wówczas nikomu tłumaczyć, że Grzesia nie będzie na zajęciach przez tydzień, czy dłużej. Zresztą na zajęcia online może się łączyć z dowolnego miejsca, nawet podczas podróży samochodem.

W tym roku na przykład długie wakacje (2 tygodnie) planujemy już w drugiej połowie maja. W wakacyjne miesiące też oczywiście korzystamy z uroków pogody. Grześ jeździ na obozy harcerskie, albo z nami na weekendowe wypady rodzinne. Od kilku lat mamy również zwyczaj dłuższego wypoczynku w drugiej połowie listopada, bo w tym okresie ceny drastycznie spadają, a my możemy to wykorzystać 😉 .

Ogromnym atutem edukacji domowej jest też to, że możemy uczyć Grzesia wielu zagadnień w plenerze, przy okazji naszych wycieczek i podróży. Tak najchętniej przyswaja tematy związane z historią, geografią, biologią (przyrodą, chemią i fizyką). Przyznam się, że nasze wyjazdy czasami planuję pod kątem miejsc, w których będzie można zapoznać dziecko z jakimś konkretnym tematem: na przykład pojechaliśmy na Cypr, gdzie przerobiliśmy z nim zagadnienia dotyczące historii (starożytne cywilizacje, mitologia grecka).

Kolejnym plusem jest to, że możemy planować kolejność nauki przedmiotów, czas, który przeznaczamy na edukację. Dostosowujemy to do naszego trybu życia, do Grzesia preferencji i możliwości (niektóre przedmioty wymagają dłuższego procesu, a niektóre Grześ przyswaja bardzo szybko). Grześ może pracować własnym tempem, nie ma porównań do innych dzieci, może rozwijać swoje zainteresowania, zgłębiać tematy, które go interesują, a te, które są dla niego nieciekawe, po prostu nauczyć się tak, byle zdać egzamin 😉 .

W edukacji domowej to my rodzice jesteśmy edukatorami swojego dziecka, a więc pracując z nim na okrągło, doskonale poznaliśmy jego lepsze i gorsze strony. Ma to odzwierciedlenie nie tylko w planowaniu nauki, ale w szukaniu różnych jej postaci i form, co przekłada się w osiągnięciu lepszych wyników i lepszej motywacji do edukacji.

Edukacja domowa jest bezpłatna! Szkoła przyjazna ED zapewnia uczniom również darmowe podręczniki. Za dzieckiem w ED (tak jak w edukacji systemowej) „idą” do szkoły pieniądze z budżetu, jednak w okrojonej stawce. Subwencja za ucznia w ED wynosi za pierwszych 200 uczniów w danej placówce 80% , jeśli uczniów jest więcej stawka obniża się do 40% lub 20% w zależności od stosunku uczniów stacjonarnych do uczniów w ED w danej placówce.

Minusy edukacji domowej:

Edukacja domowa ma swoje minusy. Tak jak pisałam wcześniej, nie dla każdego dziecka i nie dla każdego rodzica będzie to dobre rozwiązanie.

Nie ma co tu dużo kombinować, dziecko w ED (zwłaszcza jedynak) ma mniejszy kontakt z innymi dziećmi, gdyż nie ma tego kontaktu codziennie przez wiele godzin.

Edukacja domowa wymaga ogromnego zaangażowania rodziców i samego dziecka również. Gdy oboje rodzice pracują na etacie wychodząc z domu na 9-10 godzin (bo trzeba doliczyć czas dojazdu do i z pracy), raczej nie ma szans na ED.

Kolejnym minusem, a nawet zagrożeniem jest to, że dziecko w ED może nie być w porę zdiagnozowane (jeśli ma jakieś dysfunkcje, czy choroby, czy nawet problemy środowiskowe), bo nikt tego po prostu nie zauważy. Wiele takich przypadków jest „wychwytywanych” w szkole stacjonarnej przez nauczycieli, pedagogów, psychologów, którzy zauważyli poprzez obserwację, że z dzieckiem dzieje się coś złego. W trybie edukacji domowej zauważenie problemu przez innych (aniżeli sami rodzice), może być nierealne i niemożliwe, zwłaszcza, gdy nie ma nigdy bezpośredniego kontaktu z uczniem (bo niestety są takie szkoły ED, gdzie tego kontaktu nie ma nawet na egzaminie).

Z premedytacją nie podaję tu nazwy szkoły, do której zapisany jest Grześ, bo to nie ma żadnego znaczenia. Zaznaczę tylko, że jest to szkoła przyjazna edukacji domowej z siedzibą w Poznaniu. Szkoła jeszcze niedawno była bardzo kameralna, obecnie – ze względu na duże zainteresowanie społeczne – liczba uczniów w naszej placówce mocno wzrosła.

Myślę, że dość obszernie przedstawiłam Wam temat. Starałam odpowiedzieć się na wszystkie pytania, które wcześniej otrzymywaliśmy. Jeśli jednak kogoś interesuje temat i jest jakiś wątek, którego nie poruszyłam, a chcielibyście o tym wiedzieć, to proszę o maila na adres podany w zakładce KONTAKT 🙂