Praca w domu z dzieckiem
Siedzisz w domu, zajmujesz się dzieckiem, może jesteś na urlopie macierzyńskim, rodzicielskim, czy wychowawczym? To zupełnie tak samo jak ja. Od dwóch lat wychowuję moją najmłodszą latorośl tzn. tymczasowo zrezygnowałam z pracy na etacie, wykorzystuję (niestety bezpłatny) urlop wychowawczy. Decyzję taką podjęłam z różnych powodów, oczywiście najważniejszym z nich było sprawowanie bezpośredniej opieki nad dzieckiem.
Nie jestem zwolennikiem żłobków , ani obcych niań. Oczywiście nie potępiam i nie oceniam nikogo, kto korzysta z ich usług, każdy postępuje jak uważa i jaką ma możliwość i aktualną sytuację. Ja jednak jakoś nie wyobrażam sobie, że połowę swojej pensji muszę oddawać innej instytucji za opiekę nad moim dzieckiem. Czyż nie lepiej jest postawić sprawę odwrotnie? To znaczy: zajmować się dzieckiem i dorabiać w domu? Wychodzi na to samo, ale dzieckiem zajmuje się mama, a nie obca osoba.
Niektórzy pracodawcy idą na takie ustępstwa i pozwalają kobiecie/matce pracować zdalnie, online. Brawa im za to!
Inni niestety nie, a pieniążki są potrzebne do życia i wówczas pojawia się potrzeba dorabiania w domu, przy dziecku. Oczywiście takie rozwiązanie nie należy do najłatwiejszych, ale nikt nie obiecywał, że życie będzie łatwe, a co dopiero życie rodzica.
Bo tylko osoba, która spróbowała tak popracować, może coś na ten temat powiedzieć. Z niemowlakiem nie jest jeszcze tak źle, gdyż najedzone, przewinięte dzieciątko, smacznie sobie śpi. Gorzej jest z dzieckiem, które ciągle wymaga Twojej uwagi, biega, potrzebuje towarzysza do zabawy.
Jak to pogodzić? Nie jest łatwo, niestety. Pozostaje albo praca w momentach kiedy dziecko śpi, czyli wcześnie rano, wieczorem lub w czasie południowej drzemki, albo próba pracy z bawiącym się obok i rozrabiającym urwiskiem. Kiedy jesteśmy zmuszeni wybrać drugą opcję, musimy się liczyć z częstymi przerwami w naszej pracy. Bo:
- a to dziecku się pić zachciało,
- a to znowu jeść, a to siusiu, kupkę,
- to znów gdzieś nóżkę wsadził i nie może wyjąć,
- a to zabawka wpadła mu w jakąś szparę,
- a to coś mu z autka wyleciało,
- a to nie może znaleźć klocka, czy ulubionej zabawki,
- albo po prostu chce się przytulić, czy pogadać z mamą.
Sposobów, by zwrócić uwagę rodzica na siebie dziecko znajdzie miliony… A potem wrócić do nagle przerwanej pracy, to po prostu koszmar… myśl już gdzieś uciekła, dane wyleciały z głowy, trzeba na nowo wgryzać się w temat.
Ale są też dobre strony takiej pracy:
- nie trzeba wstawać i lecieć o świcie do firmy, zaprowadzać pół żywe dziecko do żłobka,
- spieszyć się na autobus, tramwaj, stać w korkach i marnować czas, który moglibyśmy spędzić z dzieckiem
- dziecko ma mamę zawsze przy sobie i przede wszystkim to my decydujemy jak je wychowujemy, czego uczymy, to nas dziecko będzie naśladować, z nami robić różne rzeczy
- to my będziemy świadkami pierwszych kroków, pierwszych słów wypowiedzianych świadomie,
- to my będziemy pierwszymi obserwatorami zachowań naszego dziecka
- to my wyciągniemy rękę, by mu pomóc w pierwszych trudnych sytuacjach.
Dziś, z racji pięknej pogody oraz decyzji, że muszę sporo popracować (tak, na szczęście to ja decyduję, czy mogę, chcę pracować), zorganizowałam sobie stanowisko pracy na działce. Za jednym zamachem zaliczam dwie sprawy: pracę oraz przebywanie z dzieckiem na świeżym powietrzu.
Pisząc to, właśnie mam koło siebie mojego synka, który tuż obok wymyśla sobie różne zabawy. Co chwilę wchodzi mi na kolana, aby poczuć moją bliskość.
Jestem szczęśliwa :).