Bunt dwulatka – jak przetrwać?
Niestety dopadło nas. Przyszło znienacka i trwa już od kilku tygodni. Bunt dwulatka. Najgorsze jest to, że nigdy nie wiadomo kiedy się zacznie i kiedy skończy.
Wczoraj na przykład mój przecudowny dwulatek wymyślił sobie, że nie wysiądzie z tramwaju. No i zaczęły się krzyki, płacz, ostentacyjne siadanie na brudnym, zimnym i mokrym asfalcie.
Na ogół wpada w złość, gdy jest już zmęczony i zbliża się jego pora spania. I co robić w takiej sytuacji?
W chwili wybuchu, kiedy malec płacze, tupie, kładzie się na ziemi, krzyczy, najlepiej (jeśli się oczywiście da), to nie próbować go uspokajać. Nie ma sensu w takim momencie interweniować. Trzeba po prostu przeczekać.
Nie ma co na siłę próbować przytulać, tłumaczyć, bo może to tylko sprowokować mocniejszy płacz i krzyki. Trzeba ze spokojem pozwolić się małemu wypłakać i pozłościć. Kiedy już mu przejdzie, mocno przytulić, okazać miłość i dopiero wówczas porozmawiać, spróbować wyjaśnić sytuację, zapytać o emocje itp.
Mój Grześ po „takim wyczynie” sam przybiega mocno się przytulić. Dziecko potrzebuje wsparcia, zrozumienia i należy mu to okazać.
Innym sposobem na okiełznanie napadu złości jest odwrócenie uwagi. W naszym wypadku niekiedy pomagało włączenie muzyki na telefonie. Synek uspokajał się zainteresowany samą muzyką oraz tym skąd ona pochodzi. Niestety nie działało to zawsze.
Gorzej jest, jeżeli przytrafi mu się to gdzieś w miejscu publicznym lub w takim, że nie można go zostawić, aby się wypłakał. Wtedy niestety trzeba interweniować, czasami po prostu ze względów bezpieczeństwa.
Wczoraj na przykład musiałam wijącego i krzyczącego malca przetransportować szybko do domu. Gdy byliśmy już w „bezpiecznym” miejscu, przez chwilę pozostawiłam go w spokoju, nie dotykałam, ale byłam w pobliżu. Szybko się uspokoił, potem przytulił i prawie natychmiast zasnął. Gdy się obudził, tryskał humorem :).
Tak to już jest. Dziecko w tym wieku zaczyna postrzegać siebie, jako odrębną istotę, za wszelką cenę chce postawić na swoim i mocno okazuje swoje emocje. Ale że nie zna innego sposobu, popada w tak zwaną histerię. Musimy wytrzymać. Na szczęście to mija i potem nasz ukochany skarbek znowu jest najmilszym stworzeniem na świecie.
Nie zawsze jednak udaje się przetrwać „napady” naszej pociechy bez negatywnych emocji. To najgorsze, co możemy zrobić – zdenerwować się. Wiem, że łatwo powiedzieć. Ja jednak zauważyłam, że o dziwo wcale mnie Grześkowe wyczyny nie denerwują. Może to kwestia wieku (chyba się starzeję 😉 , czy coś…). Zadziwiająco spokojnie podchodzę do tematu i to naprawdę działa.
Nie okazujmy naszej złości, rozdrażnienia, a już na pewno nie szarpmy dziecka, nie krzyczmy i broń Boże nie podnośmy na nie ręki. Najlepiej w ogóle nie dotykajmy, jeżeli to nie jest konieczne, gdyż to może tylko sprawić, że maluch bardziej się zdenerwuje. Okażmy dużo cierpliwości, zrozumienia i miłości 🙂 . I tego życzę wszystkim rodzicom zbuntowanych dwulatków!
P.S. Podałam tu przykłady postawy rodzica, które można zastosować w momencie napadu złości, kiedy dziecko już „leży na ziemi, krzyczy, wije się, płacze”. Takie zachowania na ogół nas zaskakują w najmniej przewidzianym i odpowiednim momencie (wiecie o co chodzi?). Nie są to porady jak uniknąć napadów złości, jak im zapobiec lub jak sprawić, by pojawiały się rzadziej lub wcale. Uważam, że po takie rady najlepiej zwrócić się do specjalisty.
Bunt dwulatka przydarza się niemal każdemu dziecku. Nie trzeba się wtedy zastanawiać, czy moje dziecko jest normalne. Tak, jest jak najbardziej normalne! To normalny i typowy etap w jego rozwoju. Na szczęście mija. Zawsze mija!