Dlaczego biegam? Czyli od czego i jak zacząć biegać?
Zawsze zastanawia mnie przyczyna, źródło, motywacja, która sprawia, że coś robimy. To, że postępujemy w pewien sposób to jedno, ale dlaczego to robimy, to zupełnie inna sprawa.
Weźmy na przykład takie bieganie. Ostatnio właściwie wszyscy biegają, a przynajmniej wiele osób. Każdy z nas na pewno ma wśród swoich znajomych kogoś, kto biega, lub robi to sam. Tak, taka moda. Zresztą bardzo fajna moda.
Większość się jej poddaje. Jednak, aby podjąć się takiego działania, coś musi nas zmotywować, dać impuls do działania.
I tak się właśnie zastanawiam, co to może być. Niektórzy mówią „podziwiam Cię, mi by się nie chciało”, „zazdroszczę motywacji” itp. Ale przecież tu nie ma czego zazdrościć, a tym bardziej podziwiać. Wstanie rano czasami jest ciężkie, nie zaprzeczam, niemniej jednak jak się pomyśli o korzyściach, jakie to może przynieść, wstaje się dużo łatwiej i chętniej.
Co mnie motywuje?
Kilka rzeczy. Przede wszystkim mój Mąż. On biega już od kilku lat, robi to systematycznie, niemal codziennie. Widzę, jak go bieganie zmienia i bardzo mi się to podoba.
Po drugie, poprawa kondycji. Już bieganie za dzieckiem, czy do autobusu, tramwaju nie jest dla mnie problemem. Być może uda się w tym roku pochodzić znowu trochę po górach, gdzie dobra kondycja bardzo się przyda.
Po trzecie, zdrowie. Niestety w pewnym wieku (a nieubłaganie się do niego zbliżam) zaczynają doskwierać różne części ciała lub narządy. Spora część chorób, wynika przede wszystkim z niezdrowego trybu życia: złej diety, zbyt małej ilości ruchu. Tak więc odrobina sportu nie zaszkodzi.
Po czwarte, świetne samopoczucie. Pewnie wszyscy wiedzą, że ruch wyzwala endorfiny, które z kolei powodują, że czujemy się szczęśliwsi.
Po piąte, przykład dla swoich dzieci. Niech widzą, że rodzice regularnie ćwiczą, zamiast siedzieć przed telewizorem, pić piwo, colę i zajadać się niezdrowymi przekąskami.
Po szóste, bieganie daje mi wolny umysł. Podczas samotnych przebieżek wpadają mi do głowy różne fajne pomysły. Może kiedyś uda się je wszystkie zrealizować. 🙂
Po siódme, piękno otaczającej przyrody, z dala od zgiełku ulicy, domów, bloków, osiedli. Jest cisza, las, flora i fauna i ja.
Nie biegam dla rekordów, czasów, ilości kilometrów, medali, oklasków. Nie biegam po to, by brać udział w zawodach, czy maratonach. To nie dla mnie. Nie mam takich ambicji. W końcu nie wszyscy muszą. Nie mam żadnych urządzeń do zliczania czegokolwiek, czasu, dystansu. Biegając wczuwam się w swój organizm, w swój własny rytm. Biegam dla przyjemności, dla samej siebie. Tylko tyle i aż tyle.
Biegam z Mężem, sama, z dzieckiem, prawie codziennie. Jeżeli jest możliwość zostawienia Grzesia w domu, to biegniemy sami, jeżeli nie – Grześ idzie z nami (towarzyszy nam na rowerku biegowym).
Zupełnie inaczej wyglądają przebieżki z dzieckiem, inaczej jak jestem sama. Gdy biegnę w samotności skupiam się na biegu (marszu), uwalniam umysł lub wręcz przeciwnie – intensywnie nad czymś rozmyślam. Gdy jestem z dzieckiem, skupiam się na nim, na jego potrzebach, ale też na intensywniejszym postrzeganiu otoczenia. Wówczas nie umknie nam żaden ptaszek, wiewiórka, żabka, czy kaczuszka z młodymi. Odkrywamy nowe dróżki i ścieżki, domki dla ptaków i owadów zawieszone na drzewach, mostki i kładki. Nawet jedną ścieżkę nazwaliśmy „ścieżką dinozaurów”, bo na niej znajdujemy mnóstwo śladów tych pradawnych gadów 😉 . Nasza wyobraźnia pozwala nam wymyślać różne przedziwne historie i opowieści. Za każdym razem odwiedzamy dawne bunkry, wspominamy żołnierzy, którzy tam walczyli, potem karmimy na mostku kaczki i rybki, a także bawimy się na placu zabaw. Czasami robimy wyścigi, czasami pokonujemy przeszkody, biegamy (Grześ jeździ na rowerku), idziemy (ja niosę mu rowerek), skaczemy. Potem zamieniam się opieką z Mężem, a sama robię rundkę w szybszym tempie.
Jak zacząć biegać? Przede wszystkim od chęci i motywacji. Pierwsze przebieżki powinny być nie za długie, najlepiej marszobiegi, czyli trochę marszu i trochę biegu. Potem stopniowo można wydłużać dystans biegania, a skracać marsz. Należy wszystko robić z umiarem, wsłuchać się we własny organizm, odpowiednio dostosowywać tempo. A potem? Potem bieganie wejdzie Wam już w nawyk, a każdy dzień bez biegania będzie stracony 😉
Ja w bieganiu odnalazłam przyjemność, ja – osoba, która uważała, że ten rodzaj sportu jest potwornie nudny i monotonny. Więc, jeżeli ja mogłam, Wy też możecie. Polecam i zachęcam, spróbujcie! Jak zacząć biegać? Po prostu, ubierz wygodne buty (weź dziecko) i działaj!