Do czego służy TATA?
Pełna rodzina to mama, tata i dziecko/dzieci. Zarówno mama, jak i tata są dla dzieci niezwykle ważni. Zwłaszcza jeśli chodzi o ich rozwój i pojmowanie otaczającego świata. Mama zwykle oddaje się macierzyństwu bez reszty, zwłaszcza w pierwszym okresie życia dziecka. To ona karmi (piersią), pielęgnuje, ubiera, chodzi na spacery, bawi się, dba i pamięta o wszystkim. Tata w pierwszych miesiącach (nieraz latach)na ogół towarzyszy mamie, jednak w większości przypadków nie gra „pierwszych skrzypiec”. Czasami to się zmienia, gdy dziecko dorasta, zwłaszcza, gdy chodzi o syna, (wspólne wyprawy na ryby, męskie wyjazdy, rajdy samochodowe, itp.)
Teraz Wam się do czegoś przyznam:
Nie jestem idealną mamą… To znaczy uwielbiam dzieci. Uwielbiam z nimi przebywać, zajmować się, pielęgnować, pokazywać świat. Jedyną rzeczą, której nie lubię jest zabawa z dzieckiem. Wiecie, taka zabawa dziecięca: samochodziki, tory, garaże, itp. Nigdy tego nie lubiłam i właściwie nie musiałam lubić, bo moi starsi synowie od najmłodszych lat świetnie bawili się razem (jest między nimi niewielka różnica wieku) i nie potrzebowali do tego rodziców. Aż do teraz… Grześ uwielbia się bawić. Lubi gdy mu ktoś towarzyszy. Bracia robią to niechętnie – mają swoje sprawy, naukę, zajęcia, dlatego pozostają rodzice.
Tylko żebyście sobie nie myśleli, że nie bawię się z moim dzieckiem. Owszem bawię, jednak nie sprawia mi to dużej przyjemności i szybko się nudzę. Wolę iść z nim na spacer, wycieczkę, wolę z nim gotować, prać, rozmawiać, grać w gry planszowe, czytać książeczki, itp. Bawić autkami się nie lubię i koniec.
Za to TATA jest w tym najlepszy. Tata potrafi wymyślić super zabawę w trzy sekundy, stworzyć wspaniały tor z kartonu, zrobić niezwykłe mosty z klocków, zainicjować super zabawę z kawałkiem tektury. Jego inwencja twórcza nie zna granic, a do tego szybko zyskuje zainteresowanie i aprobatę dziecka. Wówczas cała podłoga jest ich 🙂 ! Dochodzą wtedy do mnie różnego rodzaju dźwięki przedziwnych pojazdów wydawane przez tatę i Grzesia, radość i okrzyki zachwytu dziecka… Zaangażowanie malca (i taty również) sięga zenitu!
Uwielbiam na nich patrzeć, zachwycam się ich wzajemnym zrozumieniem, pasją z jaką wykonują kolejne przeszkody dla samochodów, czy inne niezwykłe akcesoria do zabawy. Doświadczają tego razem, tkwią w tym swoim światku po uszy. Nie zwracają uwagi na sprawy przyziemne, ani na to co się dzieje dookoła. Patrzę i zastanawiam się skąd u Taty takie pokłady cierpliwości, kreatywności, chęci do wspólnej zabawy…
I wiecie co? Zazdroszczę im…