Marsz do kąta! Czyli jaka kara dla dziecka
Z różnych źródeł docierają do mnie informacje, że wielu rodziców stosuje karę stawiania dzieci w kącie lub sadzania ich na tzw. karnym jeżyku, karnym krzesełku, czy karnym czymś tam. W takim zachowaniu większość naszego społeczeństwa nie widzi nic złego i aprobuje je. O ile u dzieci nieco starszych „karne krzesełko” może być momentem wyciszenia ( i to jestem jeszcze w stanie jakoś sobie wytłumaczyć), o tyle stawiania dzieci do kąta kompletnie nie rozumiem, a już zupełnie nie pojmuję, gdy chodzi o maluchy ( w wieku 1-4 lata).
Stawianie do kąta to rodzaj kary, który kojarzy mi się z dominacją dorosłego nad dzieckiem, próbą „złamania” dziecka, wymuszenia posłuszeństwa. Moim zdaniem to kara, która godzi w poczucie własnej wartości dziecka, publicznie zawstydza i rani oraz narusza jego godność.
Często postawieniu dziecka do kąta towarzyszą krzyki, przepychanki, płacz, zdenerwowanie, wyzwiska. Czyż to już nie jest przemoc? Czasami słyszę (lub czytam), że kąt jest lepszy niż lanie. Może i tak, ale czemu ma to służyć? Jeśli wyciszeniu, to dlaczego akurat w kącie – dla mnie to już poniżenie. Jeżeli to czas na przemyślenie swojego postępowania przez dziecko, to dlaczego w takim dziwnym miejscu. Jeżeli chwilowa izolacja od grupy, to dlaczego często ma to miejsce w tym samym pomieszczeniu, w którym przebywają rówieśnicy, czy inne osoby?
Karny jeżyk też budzi we mnie mieszane uczucia. Nierzadko sadzane są na niego już dwuletnie dzieci, którym przykazuje się, żeby „przemyślały swoje zachowanie”. A przecież dwulatek nie ma pojęcia co to znaczy, a sam fakt odizolowania odbiera jako ogromną karę.
Dwuletnie dziecko nie jest w stanie przeanalizować swojego postępowania, a tym bardziej zrozumieć co zrobiło źle. Tu może pomóc tylko rozmowa (oczywiście na poziomie dwulatka), zrozumienie jego złości, wytłumaczenie, dlaczego tak nie powinno się postępować, przytulenie, pocieszenie, czyli przede wszystkim spokój i opanowanie.
Ja rozumiem, że są sytuacje, w których rodzic może bardzo się zdenerwować, ale w takim momencie najlepszym wyjściem dla rodzica jest chwila na uspokojenie (policzenie do dziesięciu, wyjście na chwilę z pomieszczenia). Dopiero potem można podejść do dziecka i próbować z nim rozmawiać.
Ja na swoich dzieciach nigdy nie stosowałam karnego jeżyka, ani też stawiania w kącie. Uważam te kary za bezsensowne i beznadziejne, podobnie zresztą jak bicie. W momentach krytycznych stosuję inne rozwiązania, a przede wszystkim badam przyczyny takiego zachowania dziecka.
Dziecko często źle się zachowuje, gdy potrzebuje naszej uwagi, gdy jest zmęczone lub kiedy jest chore. Wtedy wystarczy tylko zaspokoić te potrzeby, czyli zapewnić uwagę, bliskość, odpoczynek. Gdy przyczyna złego zachowania jest nieznana, u mnie najczęściej skutkuje: rozmowa, przytulenie, żart, odwrócenie uwagi, zaproponowanie jakieś fajnej zabawy lub gry. Staram się nie okazywać zdenerwowania (zwłaszcza przy dziecku), bo to także wpływa na jego zachowanie. Dzieci chłoną nasze emocje jak gąbka, więc nie ma się co dziwić, że nasz zły nastrój może przenieść się na dziecko.
Dlatego proponuję spokój. Jeżeli nie umiemy się wyciszyć, może zapiszmy się na jakąś jogę lub zacznijmy uprawiać sport, w którym damy upust swoim emocjom. W domu dzieciom potrzebny jest spokój i opanowanie rodzica, który w razie potrzeby potrafi pocieszyć i pomóc. Trzeba nauczyć się wsłuchać w potrzeby swoich pociech, aby jak najlepiej je móc zaspokoić. Wtedy złości i złego zachowania będzie dużo mniej, a kary typu karny jeżyk i kąt, pójdą w odstawkę. Natomiast w przypadku starszych dzieci, zamiast stosowania poniżających kar, proponuję naturalne konsekwencje, które są następstwem błędnych i nieprawidłowych zachowań. Na pewno są skuteczniejsze, gdyż lepiej uczą właściwego postępowania i zachowania, a nie kojarzą się z karą i przemocą (fizyczną lub psychiczną). Warto to przemyśleć.