Dzieci pierdoły, czyli co może 18-latek
Mój najstarszy syn w tym roku skończył 18 lat. Według polskiego prawa jest już dorosłym człowiekiem, który posiada pełną zdolność do czynności prawnych. Może zatem głosować, pracować, zostać prawnym opiekunem np. młodszego rodzeństwa, gdy sąd pozbawi opieki rodziców. 18-latek w razie wojny pójdzie bronić nas przed wrogiem, może również zawrzeć związek małżeński, zrobić prawo jazdy, podpisywać skomplikowane dokumenty, umowy, akty prawne, kupić w sklepie alkohol, papierosy, sam decydować o sobie.
Ale jak się okazuje nie w szkole. W szkole wymagają od pełnoletniego ucznia zgody rodziców na praktycznie wszystko: na samodzielny powrót do domu z wyjścia klasowego lub wycieczki, na uczęszczanie, bądź nie na religię, na usprawiedliwienie nieobecności, na uczestnictwo w zajęciach nieobowiązkowych, itp.
W szkole 18-letni uczeń jest nadal małoletnim dzieckiem, który nie ma prawa głosu. Sami nauczyciele podkreślają, że jest to niezgodne z prawem, jednak szkoła wymaga na wszystko podpisów rodzica/opiekuna i już. Bez dyskusji.
Ja rozumiem, że czasami takim 18-latkom uderza sodówka do głowy, że zaczynają robić różne dziwne rzeczy. Być może były przypadki, że rodzice mieli pretensje do dyrekcji, że ta nie zawiadomiła ich o problemach pełnoletniego syna, czy córki. Jednak właśnie… to są już pełnoletni ludzie. Mają prawo do swoich błędów, mają prawo do pójścia swoją drogą.
Mamy przecież całe 18 lat, by kształtować i wychowywać młodego człowieka do tego, aby był dobrym i mądrym obywatelem, by podejmował słuszne, przemyślane decyzje. Owszem, zawsze jako rodzice będziemy mieć prawo doradzić, naprowadzić, czy też skrytykować zachowanie swoich dzieci, ale na litość boską, dajmy im w końcu dorosnąć, dajmy im popełniać swoje błędy i decydować o swoim życiu, przyszłości. Teraz i tak już nic nie zrobimy, jest już za późno na wychowanie.
Czy 18-latek jest już dorosły? Nie dla szkoły. Szkoła działa niezgodnie z prawem, ale tak robi i koniec, kropka. My rodzice nie mamy nic do powiedzenia na ten temat, a młodzież to już w ogóle… I jak ma się czuć taki młody człowiek, kiedy z jednej strony wszyscy mówią, że jest pełnoprawnym obywatelem naszego kraju, powinien już sam robić to, czy tamto, musi być odpowiedzialny za siebie i innych, gdy z drugiej strony nie może bez zgody rodziców samodzielnie wrócić z klasowego wyjścia do domu? Czyż to nie jest absurd? Czyż sami nie przyczyniamy się do tego, że nasza młodzież to istne dzieci pierdoły? Najgorsze jest to, że nawet jeżeli rodzice chcą wychować swoje dziecko na samodzielnego człowieka, to i tak szkoła im to uniemożliwia, bo swoimi decyzjami i asekuracją wychowuje właśnie pierdoły, ubezwłasnowolnione pierdoły.
Co może 18-latek ? Przyjść do szkoły i się pilnie uczyć. I to by było na tyle.
P.S. Ostatnio na zebraniu w naszym przedszkolu dyskutowaliśmy na temat możliwości odbioru dzieci z przedszkola przez osoby trzecie. Otóż odebrać dzieci z przedszkola mogą osoby, które skończyły 18 lat, wystarczy podpisać upoważnienie. Jak zatem mój 18-letni syn może odebrać młodszego brata z placówki, skoro sam musi mieć zgodę rodziców na samodzielny powrót do domu z kina, teatru, czy innego miejsca w naszym mieście???