Wyspa, która istnieje naprawdę
Wpadła mi kiedyś w ręce książka „Powrót” Victorii Hislop. Bardzo mi się spodobała, a że mam w zwyczaju sprawdzać inne pozycje autora, który przypadł mi do gustu, znalazłam kolejną o tytule „Wyspa”. Kiedy o niej przeczytałam, wiedziałam, że muszę ją mieć. Dlaczego? Dlatego, że akcja powieści rozgrywa się w miejscu, w którym miałam okazję być osobiście i doświadczać je na własnej skórze. Tym miejscem jest mała, ale bardzo wyjątkowa wyspa Spinalonga znajdująca się we wschodniej części Krety (Grecja).
Na Kretę pojechaliśmy z Mężem sami, bez dzieci, w 2011 roku. Chłopaki (już w wieku nastoletnim) zostali pod czujnym okiem babci. A my zrobiliśmy sobie krótkie wakacje przed sezonem, na początku maja. Już wtedy staraliśmy się o kolejne dzieciątko, więc odpoczynek i zmiana klimatu były jak najbardziej wskazane.
Kreta wiosną jest cudowna. Wszystko kwitnie, zieleni się, żyje. Nie ma wysuszonych traw, niemiłosiernych letnich upałów, jest ciepło i przyjemnie. Taka pogoda zachęca do zwiedzania. Dużo wtedy obejrzeliśmy. Wynajęliśmy samochód i zjechaliśmy nim całą wschodnio-południową część Krety. Jednak to co zrobiło na mnie największe wrażenie, mieliśmy praktycznie pod nosem, widzieliśmy z okna hotelowego pokoju.
Mieszkaliśmy w miejscowości Elounda, tuż obok niej mieści się była wioska rybacka Plaka, która sąsiaduje z wyspą Spinalongą. Oczywiście nie mogliśmy sobie odmówić wizyty na wyspie. Jednak nie do końca zdawaliśmy sobie sprawę z tego, co się na niej znajduje.
Wyspa Spinalonga ma burzliwą i tak naprawdę smutną historię. Najpierw była to forteca Wenecjan (od 1579 roku), w 1715 roku twierdzę i wraz z nią całą wyspę podbili Turcy. Następnie w roku 1903 zaczęto zsyłać na wyspę osoby chore na trąd z całej Grecji. Dlatego Spinalonga zwana jest często Wyspą Trędowatych. Chorzy na trąd przebywali na niej aż do 1957 roku, kiedy to wynaleziono pierwszy skuteczny lek na tą straszną chorobę.
Trędowaci żyli albo też próbowali żyć na wyspie w miarę normalnie. Pracowali, chodzili do kawiarni, kościoła, uprawiali warzywa, zboże, łowili ryby, bawili się i płakali. Nierzadko zakochiwali się w sobie, pobierali, zakładali rodziny. Gdy rodziło się zdrowe dziecko, od razu było zabierane od chorych rodziców, dlatego zdarzało się, że matki celowo zarażały swoje dzieci, aby mieć je przy sobie. W czasie II wojny światowej zapomniano o ludziach żyjących na Spinalondze. Niestety chorzy pozostawieni sami sobie, bez zapasów żywności z zewnątrz, umierali tam z głodu. Dziś na szczycie zobaczyć można wiele czarnych flag upamiętniających to tragiczne zdarzenie. Po zakończeniu wojny nadal przewożono tam trędowatych. Ludzie na wyspie budowali domy, piekarnie, sklepy, kawiarnie, kościoły, a nawet szpital. Do dziś są pozostałości po ich ciężkim życiu.
Wyspa Spinalonga jest oddalona od Plaki zaledwie o 300 m. Z brzegu można dokładnie zobaczyć, co dzieje się na wyspie i odwrotnie, z wyspy dobrze widać Plake. Zsyłani na wyspę ludzie często odrywani byli od dzieci, współmałżonków, rodziców. Ludzkie dramaty były tam na porządku dziennym. Wyobrażam sobie, jak siadali na brzegu i wpatrywali się w ląd Krety, gdzie ich rodziny prowadziły normalne życie i tęsknili, bardzo tęsknili.
Victoria Hislop w „Wyspie” opisuje dokładnie tamtejsze zdarzenia. To historia, która mogła wydarzyć się naprawdę. To piękna, porywająca i niezwykle interesująca opowieść o losach pewnej kobiety chorej na trąd zesłanej właśnie na tą wyspę, o jej przemyśleniach, życiu, codziennych działaniach, uczuciach. Zapewniam, że czytając powieść będziecie płakać, płakać rzewnymi łzami.
Ja płakałam tym bardziej, ponieważ widziałam to wszystko na własne oczy, dotykałam murów domów, w których mieszkali chorzy, chodziłam tymi samymi uliczkami, być może siadałam na tych samych kamieniach, co oni. Czytając mogłam dokładnie wyobrazić sobie miejsca, o których wspomina autorka i bardziej wczuć się w opisywane wydarzenia.
Jeżeli zdarzy się, że będziecie kiedyś w okolicy Spinalongi, koniecznie na nią zajrzyjcie. Najlepiej zrobić sobie wycieczkę we własnym zakresie, wówczas jest dużo taniej. Na wyspę pływają specjalne łodzie, które odchodzą z portu w Place, zawożące, a po dwóch godzinach przywożące turystów. Będziecie pod dużym wrażeniem, naprawdę. No i nie zapomnijcie przeczytać książki!
Jak widać podróże czasami zachęcają, aby sięgnąć po książkę, a książka często bywa inspiracją do podróży. I to jest piękne.