Kalosze – tak, czy nie? Dlaczego nie lubię kaloszy
Kalosze są ostatnio bardzo modne i chętnie kupowane zarówno dla dzieci, jak i dla siebie. Mają bardzo piękne kolory, różnorodne ciekawe wzory i mogą zachwycać. Jednak, doprawdy nie mam pojęcia skąd bierze się ta gloryfikacja kaloszy… Ja osobiście ich po prostu nie cierpię! Owszem, w sporadycznych przypadkach mogą się przydać, ale zdarzają się one tak rzadko, że właściwie nie są niezbędnym obuwiem w domu (przynajmniej dla mnie).
Kilka par kaloszy dla Grzesia otrzymaliśmy od zaprzyjaźnionej rodzinki (po ich synku). Póki co Grzesiek czasami z nich korzysta, ale właściwie tylko na działce po bardzo mocnej ulewie. Może w nich wówczas pochodzić lub właściwie poskakać po kałużach i mieć niezły ubaw. W takich sytuacjach są one niezastąpione, to fakt. Lecz osobiście uważam, że kalosze absolutnie nie nadają się do dłuższego chodzenia! Dlaczego? Zaraz wyjaśnię.
Po pierwsze : są bardzo niewygodne!
Po drugie: mają fatalną podeszwę, przez którą odczuwa się każdy kamyczek! – dodatkowo nie mają właściwie wyprofilowanego tyłostopia, stopa jest w nich mało stabilna, co prowadzi do jej przesuwania się i częstych poślizgów. Kalosze nie stabilizują odpowiednio stawu skokowego, ponieważ cholewka jest szeroka i nie przylega do kostki oraz goleni.
Po trzecie: nie oddychają i poci się w nich noga! – są wykonane z tworzywa sztucznego, które nie przepuszcza powietrza, co może prowadzić do grzybicy lub innych chorób skóry.
Po czwarte: założone na gołą nogę (na przykład latem) mogą poważnie poranić zarówno stopę, jak i łydki (widziałam taki przypadek na własne oczy – rany po kaloszach na dziecięcych nóżkach były straszne i długo się goiły!) – częste przesuwania stopy prowadzą do różnych otarć i podrażnień skóry.
Tak więc należy pamiętać, że kalosze absolutnie nie nadają się na dłuższe spacery, wycieczki, czy też wędrówki po górach. To obuwie typowo stacjonarne: na przykład do zabaw na ogródku, podwórku (i to tylko na chwilę), ewentualnie do przejścia z jednego miejsca do drugiego w naprawdę fatalną deszczową pogodę. Nie należy zakładać ich na nóżki dziecka, gdy planujemy dłuższą pieszą trasę, bo mogą wyrządzić więcej krzywdy niż pożytku.
Osobiście uważam, że lepszą opcją na deszczowe dni, są po prostu dobre nieprzemakalne półbuty. Owszem, wtedy dziecko nie poskacze sobie swobodnie po kałużach, ale przynajmniej będzie miało „bezpieczne” stopy i nogi.