Kiedy kobieta prosi o radę …
Do dzisiejszego wpisu nakłoniła mnie sytuacja sprzed kilku dni. Może nie ma on związku z dziećmi, ale ma duży związek z rodziną, życiem w partnerstwie. Otóż miałam ostatnio malutki problem: z jednej strony bardzo chciałam gdzieś pójść (miałam nadzieję, na miłe spędzenie czasu wśród ludzi), a z drugiej strony dopadła mnie choroba, no i miałam dylemat: czy mimo przeziębienia pójść, czy jednak zostać w domu i się kurować. Oczywiście obmyśliłam już swoją wersję, ale poszłam z tym do męża…
I usłyszałam odpowiedź: ale czego ty ode mnie oczekujesz? Porady? Przecież nie wiem jak się czujesz i czy dasz radę tam iść?
No właśnie… czego od niego oczekiwałam?… porady? Upewnienia się, że moja decyzja jest słuszna? Współczucia i zrozumienia w chorobie? Pożałowania, że nie będę mogła uczestniczyć w ciekawym wydarzeniu? (zobaczcie jakie to złożone…)
Czego oczekują kobiety pytając o radę?
Ostatnio często natykam się na różne prośby o radę na wielu grupach na portalach społecznościowych. Jeżeli autorem tej prośby jest facet, to sprawa wydaje się jasna i oczywista: ma problem, chce się go pozbyć i pyta o dobry sposób. Ludzie odpowiadają i jest ok.
Jeżeli jednak prośbę kieruje kobieta, nie do końca jest to takie proste. Każdy, nawet istota płci żeńskiej, gdy czyta, że ktoś prosi o radę, stara się jej udzielić porady najlepszej jaką się da, podać rozwiązanie lub sposób na wyjście z trudnej sytuacji. Ale… pytająca wcale tego nie oczekuje, ba, ona nawet tego nie chce… ponieważ ona już ma opracowany plan działania lub gotowe rozwiązanie, albo przekonanie, że nie można już nic z tym fantem zrobić, i jakiekolwiek genialne rozwiązanie by dostała (jednak sprzeczne z jej myśleniem), to i tak uzna, że jest do du….y i że tak się nie da.
Skąd ja to wiem? Bo jestem kobietą i wielokrotnie byłam zarówno w sytuacji tej „pytającej”, jak i tej „odpowiadającej”. Z resztą często na portalach kobiety wręcz piszą, że nie oczekują porady, ale wysłuchania i dodania jej otuchy. Nie chcą rozwiązań! Dlaczego? Bo nie o to tu chodzi.
Bo kiedy kobieta prosi o radę, nie chce konkretnych odpowiedzi, ona chce:
• być akceptowana
• wygadać się, wyżalić, wypłakać
• potwierdzenia, że jej wybór, czy sposób postępowania, myślenia jest słuszny (dobry)
• przekonać się, że inni też mają taki sam problem (nie jest w tym osamotniona)
• żeby ją ktoś zrozumiał, przytulił, pogłaskał po głowie itp.
Najbardziej zagubieni w takich sytuacjach są panowie. Często udzielając konkretnej odpowiedzi uznają temat za zakończony. I na tym etapie nierzadko dochodzi do partnerskich konfliktów.
Na potwierdzenie przytoczę post znaleziony na jednym z forów:
„Sytuacja z wczoraj. Żona prosi mnie o radę w pewnej spawie. No to jej odpowiadam zrób tak, tak i tak i wtedy wszystko będzie dobrze. Konkretnie, prosto i bez kombinowanie. Dla mnie sprawa zakończona. Ale nie dla niej. Coś tam zaczyna mruczeć pod nosem, że jej moja rada nie odpowiada i ona ma inne rozwiązanie. Według niej lepsze. I tutaj pojawia się pytanie po kiego zawraca mi głowę problemami, które sobie sama potrafi rozwiązać? Za chwilę jeszcze pokłóciła się ze mną, że nie jestem dla niej dobry i się z nią nie zgadzam (to niezgadzanie się z nią polega na tym, że dałem jej inne rozwiązanie niż to co ona sobie wymyśliła). W końcu jej powiedziałem, że jak uważa, że wie lepiej to niech zrobi po swojemu, tylko, że potem będzie miała problem (dokładnie jej wyjaśniłem na czym ten problem będzie polegał). No i się na mnie obraziła, że nigdy jej nic nie poradzę tylko ona sama musi być ze wszystkimi problemami. No to się już zdenerwowałem i wygarnąłem jej, że przecież przed chwilą dałem jej konkretne rozwiązanie, tylko ona nie chce z niego skorzystać.
I tak sobie o tym myślałem i doszedłem do wniosku, że ona wcale nie chciała mojej rady, tylko tego, żeby przekonał ją, że jej rozwiązanie jest dobre (a nie jest) i w razie kłopotów będzie mogła zrzucić winę na mnie (bo przecież jej tak doradziłem).
Przepraszam za zaśmiecanie forum, ale chciałem się po prostu wyżalić. Nie oczekuje żadnej porady. Ale może tylko pocieszycie mnie, że nie tylko moja żona jest taka nielogiczna.”
Co doradzić temu panu? Ach, przecież on nie chce porady… 😉 Jednak i tak doradzę: aby kochał żonę i nie starał się jej tak do końca zrozumieć. My kobiety czasami same nie wiemy, czego w tej konkretnej sprawie oczekujemy od partnera. Bywa, że jakiejkolwiek odpowiedzi by nie udzielił i tak się nam nie spodoba.
Mnie bardzo zaskoczyło pytanie mojego męża: „czego ty ode mnie w tym momencie oczekujesz?” To pytanie dało mi do myślenia…, postawienia się w roli tej drugiej strony. Może, drodzy panowie, warto też zadać je swoim partnerkom, gdy zostaniecie zaatakowani pytaniem typu: co mam zrobić?…
Oj, czasami nie macie z nami łatwego życia… 😉