Z dzieckiem do Zoo (Nowe Zoo w Poznaniu)
Korzystając z być może ostatnich ciepłych i słonecznych dni w tym roku postanowiliśmy wybrać się z Grzesiem do Nowego Zoo w Poznaniu, aby pokazać mu słonie i inne dzikie zwierzęta.
Był to idealny dzień na tego typu wycieczkę: wtorek, w godzinach około południowych. Słońce, mimo października, grzało dość mocno. W Zoo było bardzo mało ludzi, przeważnie mamy lub tatusiowie z małymi dziećmi (zdarzali się również dziadkowie) oraz pary zakochanych.
Muszę przyznać, że dawno nas tam nie było i przez ten czas Nowe zoo w Poznaniu bardzo się zmieniło. Przede wszystkim mile zaskoczyła nas kolejka, którą można za darmo objechać cały teren. Bez problemu można do niej wejść z dzieckiem w wózku. Jest kilka przystanków. O każdym z nich podczas jazdy do pasażera dociera z głośników informacja, jakie atrakcje i zwierzęta są w pobliżu.
My wysiedliśmy na przystanku nr 2 niedaleko wybiegu dla słoni i stamtąd spacerkiem udaliśmy się do wyjścia, zatrzymując się i oglądając po drodze wszystkie zwierzęta.
Największą uwagę Grzesia przyciągnęły słonie. Weszliśmy na taras widokowy słoniarni, aby mieć lepszy widok na spacerujące po wybiegu zwierzęta. Grzesiu po prostu przyssał się do balustrady i nie było mowy, aby go namówić na wyjście. Niestety natrafiliśmy na przeszkodę w postaci schodów. Z wózkiem ciężko było wejść na taras. Co prawda jest tam zamontowana platforma dla osób na wózkach inwalidzkich, ale prosić o uruchomienie jej dla wózka dziecięcego to chyba przesada. Szkoda, że nikt nie pomyślał o zbudowaniu na schodach małego podjazdu…
Następną zauważalną zmianą jest wybudowanie kilku placów zabaw dla dzieci w różnych miejscach na terenie zoo. Naprawdę świetny pomysł. Grześ chętnie z nich korzystał :).
Na pochwałę również zasługują toalety. Na terenie zoo są dwie, pierwsza przy wejściu, druga niedaleko nowego wybiegu dla niedźwiedzi. Jest w nich czysto, są zadbane, no i wyposażone w przewijaki dla niemowląt! Jest jeszcze jedna – przy bistro Miś, ale była zamknięta, więc na jej temat nic nie mogę powiedzieć.
Niestety gorzej jest z punktami gastronomicznymi. O tej porze roku czynna była tylko restauracja przy słoniarni. Wszystko pozostałe zamknięte na cztery spusty. A przyznam się szczerze, że chętnie napiłabym się kawy lub herbaty, ale nie było gdzie.
Problem ze schodami pojawił się również przy wybiegu tygrysów. Ciężko byłoby się tam wgramolić z wózkiem, więc zrezygnowaliśmy z planu pokazania Grzesiowi tygrysów. Poszłam więc zobaczyć je sama, a wyjątkowo tym razem były dobrze widoczne z górnego tarasu, ponieważ wygrzewały się w ciepłych promieniach słońca.
Na szczęście pozostałe klatki i wybiegi nie mają już takich utrudnień i Grzesiu mógł podziwiać wielbłądy, żyrafy, flamingi, mrówkojady, małpy i wiele innych ciekawych zwierząt.
W drodze powrotnej, zmęczony atrakcjami smacznie zasnął. Tatuś również poczuł się wyczerpany, więc zostawiłam swoich chłopaków na jednej z wielu ławek, a sama poszłam zobaczyć jeszcze nosorożca, a przy okazji zaliczyłam parę innych okazów.
Wycieczka okazała się całkiem udana. Grzesiowi chyba się podobało, sądząc po jego uśmiechniętej buzi. Połączyliśmy spacer z fajnymi atrakcjami. Na pewno tu wrócimy, kiedy już otworzą nowo wybudowany wybieg dla niedźwiedzi.
A tu znajdziecie informacje o godzinach otwarcia zoo, cenach, parkingu itp: Zoo Poznań