Z wózkiem po mieście…
Jak wygląda przemieszczanie się z wózkiem po Poznaniu? Czy kiedyś zastanawialiście się nad tym? Dopóki nie byłam zmuszona do jakichś szczególnych podróży po mieście z dzieckiem we wózku, nie za bardzo właściwie zaprzątało to moje myśli. Ostatnio jednak, dość często jeżdżę w różne miejsca i różne rzeczy mnie spotykają.
Chyba powinnam zacząć od chodników, ale nie wiem, czy nie szkoda naszego cennego czasu, żeby pisać wywody na ten temat. Jaki chodnik jest, każdy widzi.
Kiedy Grzesiu zaczął stawać na nóżki i przemieszczać się po całym domu, postanowiłam kupić mu paputki, gdyż mieszkam na parterze i od podłogi bardzo ciągnie zimno. W tym celu przeszłam prawie całą ul. 28 Czerwca 56r. od Zakładów Cegielskiego aż do Rynku Wildeckiego. Mijałam po drodze sporo sklepów z odzieżą dziecięcą, ale do żadnego nie mogłam wjechać z wózkiem. Wszystkie miały kilka wysokich schodków w górę lub w dół. Jak zatem miałam małemu kupić paputki, skoro nie mogłam tam się dostać z dzieckiem? Przed każdym sklepem musiałam go zostawiać samego!!!
Inna zmora „wózkowych” mam to jazda tramwajem. Jeżeli trafi nam się tramwaj niskopodłogowy, to jeszcze pół biedy, chociaż i on nie jest idealny. Wjechać lub wyjechać głębokim wózkiem na przystanku, gdzie nie ma wysepki to naprawdę spory wyczyn. Bez pomocy osób trzecich właściwie się nie da. Kiedyś zmuszona byłam podjechać przystanek dalej, bo nie było nikogo, kto by mi pomógł z wózkiem wysiąść.
Teraz jeżdżę lekką spacerówką, więc jest trochę lepiej. Jednak parę dni temu musiałam podjechać tramwajem normalnym (niskopodłogowe jeżdżą co 40 – 50 min). Były to godziny przedpołudniowe, więc młodych ludzi, którzy mogliby mi ewentualnie pomóc, na przystanku nie było. Przyjechał wagon, otworzył drzwi… i oczom moim ukazały się trzy wysokie schody. Wzięłam więc wózek pod pachę, uniosłam go z nadzieją, że uda mi się go jakoś wsadzić. Ale niestety nic z tego… Przednie kółka zaklinowały się między drugim a trzecim schodkiem i koniec… Na szczęście po chwili podbiegł do nas młody chłopak, który był w środku i popchnął wózek z Grzesiem ku górze. Tym razem się udało…
Dużo lepiej jeździ się autobusami, bo te nie dość, że mają niskie podłogi, to jeszcze po zatrzymaniu opuszczają się do poziomu przystanku. Wtedy swobodnie można z wózkiem wjechać do środka. Wiem, bo wypróbowałam :).
Sądzę jednak, że wygodniej w niektórych sytuacjach jest wziąć dziecko w chustę lub nosidło, wtedy unikniemy tych wszystkich trudności, a jeszcze dodatkowo, ludzie chętnie ustąpią nam miejsca w tramwaju, czy autobusie.
Dla korzystających z usług MPK przydatny poradnik:
mpk bezpieczeństwo dzieci