Znowu zacznie się rok szkolny…
Wakacje niestety się kończą. Niestety dla dzieciaków, ale także dla nas rodziców. Znowu zacznie się trudny czas wczesnego wstawania, przypominania dzieciom o wszystkim (bez względu na wiek… niestety), pilnowania by przygotowały się odpowiednio do szkoły, odrobiły lekcje, zabrały strój na w-f, miały wyprasowaną koszulę na apel, wykupione na czas sieciówki/liniówki (dot. starszych dzieci), sprawdzania kiedy kolejna wywiadówka, czy też spotkania z nauczycielami.
Czeka nas – rodziców wiele dodatkowych zadań, dużo nerwów, stresu, wydanych pieniędzy: na bilety, ubezpieczenie, radę rodziców, materiały i pomoce szkolne, wycieczki i inne niespodziewane wydatki…
Boję się tego roku. Jak zwykle o tej porze, czuję strach, czy wszystko pójdzie dobrze, czy damy radę jako rodzice przypilnować naszych synów, a także wspierać ich i dodawać otuchy, gdy będzie taka potrzeba. Znowu czeka nas cała masa nowych wyzwań, doświadczeń, tych dobrych, ale również tych nie najlepszych. Tych drugich – oby jak najmniej, jednak trzeba zdawać sobie sprawę, że takie też się zdarzają. Dochodzi także lęk, jak syn się zaaklimatyzuje w nowej szkole (zaczyna właśnie naukę w liceum), czy da sobie radę, znajdzie kolegów, jakich będzie miał nauczycieli. Dużo obaw, bo nie wiemy jak to będzie, czego możemy się spodziewać… Znowu przyjdzie czas na dyscyplinę, rutynę, ograniczony czas na rozrywki i błogie lenistwo.
Szczerze mówiąc nie lubię roku szkolnego tak samo jak moi synowie. To ciężki czas dla wszystkich, ale myślę, że dla rodziców podwójnie trudny. Trzeba pogodzić pracę zawodową, obowiązki domowe ze szkołą naszych dzieci… Co prawda mam w tym już ponad 10-letnie doświadczenie, jednak nadal się boję i obawiam… To uczucie niestety wcale nie maleje z biegiem lat, a wręcz jestem skłonna stwierdzić, że narasta… z każdym rokiem jest większe… Może ma to związek z tym, że nasze decyzje oraz decyzje naszych dorastających dzieci, coraz częściej będą miały swoje konsekwencje w ich późniejszym życiu. To co robią teraz i jak robią, zaczyna wpływać na ich przyszłość… To naprawdę bardzo stresujące. Póki dzieci są małe, tak naprawdę wybór szkoły i profilu klasy nie ma większego znaczenia, testy kompetencyjne przeprowadzane co 3 lata, też niczego ważnego nie wnoszą. „Schody” i stres zaczyna się dopiero pod koniec gimnazjum, bo wtedy wszystko nabiera znaczenia. Wyniki testów zaczynają mieć kluczową wartość przy wyborze szkoły średniej. Zaś profil i rodzaj szkoły, do której pójdzie nasze dziecko jest niezmiernie ważne, ponieważ od tego zależy z czego będzie zdawać maturę, a to z kolei, na jakie pójdzie studia…
Czy damy radę…? Musimy… dla naszych dzieci…