Granice – czy stawiać je dziecku?
Granice są stawiane nam na każdym kroku. Są to nakazy i zakazy, bez których nie moglibyśmy funkcjonować jako społeczeństwo. Granice wyznacza nam prawo, różnego rodzaju kodeksy, normy społeczne i obyczajowe, niekiedy również religijne i wyznaniowe. Stykamy się z nimi praktycznie już od narodzin. Czy zatem wyznaczać je naszym dzieciom?
Moja odpowiedź brzmi: TAK, oczywiście, że wyznaczać. W każdym wieku. (W dzisiejszym artykule skupię się jednak na małych dzieciach.)
Spotkałam się z opiniami, że dziecku należy pozwolić na wszystko (dla jego dobra), czyli na podejmowanie autonomicznych decyzji, gdyż jeżeli tego nie zrobimy, „ to jako dorosły człowiek będzie miał problem z asertywnością i podejmowaniem decyzji”. Co prawda jest w tym trochę racji, owszem zgadzam się, że trzeba dziecku dać swobodę i możliwość decydowania o niektórych rzeczach, a także pozwolić na to, aby raz po raz poniosło konsekwencję swoich działań i decyzji. Jednak wszystko musi być dostosowane do wieku dziecka i jego możliwości interpretacji sytuacji, zdolności myślenia, rozwoju intelektualnego i fizycznego oraz umiejętności kojarzenia przyczynowo-skutkowego. I co najważniejsze, nie można dopuścić do sytuacji niebezpiecznych, które mogą zagrażać zdrowiu lub życiu dziecka. W takich przypadkach, to my dorośli jesteśmy od tego, aby przewidzieć konsekwencje i interweniować, a nie pozwalać na to, aby dziecko przekonało się o nich na własnej skórze, bo może to skończyć się pobytem w szpitalu i trwałym uszczerbkiem zdrowia.
I myślę sobie, że właśnie wyznaczanie granic dziecku, wyraźne ich zakomunikowanie, przygotuje malca do funkcjonowania w społeczeństwie. Bo co z tego, że my dziecku damy swobodę i będziemy pozwalać na wszystko, kiedy pójdzie do żłobka, czy przedszkola i tam zderzy się z rzeczywistością oraz licznymi regułami, nakazami i zakazami. Będzie mu bardzo trudno dostosować się do nowych warunków, które nie będą dla niego zrozumiałe.
Pierwszy raz z wyrażaniem autonomiczności dziecka spotykamy się przeważnie w wieku ok. 2 lat, w tzw. „buncie dwulatka”. Mniej więcej w tym wieku, maluch zaczyna uświadamiać sobie, że jest odrębną osobą, odkrywa swoją indywidualność i zaczyna pozwalać sobie na własne zdanie, które nie zawsze zgodne jest z tym, co myśli i chce rodzic, czy opiekun. Jednocześnie potrzebuje jeszcze bliskości i opieki oraz czuje zależność z ukochanym rodzicem. Wyzwalają się wówczas sprzeczne uczucia i emocje, z którymi maluch nie jest w stanie sobie poradzić i które wywołują napady złości. I już w takich chwilach stajemy przed dylematem, czy ulec dziecku i spełnić to, co akurat chce i czego oczekuje, czy też trzymać się pewnych zasad i postawić na swoim. To bardzo trudne, zarówno dla rodzica, jak i dla dziecka. Jednak jestem przekonana, że uleganie dziecku w chwili „napadu złości” nie jest ani dobre, ani wychowawcze, a już absolutnie nie wymaga dyskusji, gdy sytuacja zagraża bezpieczeństwu dziecka, np. napad złości w jadącym tramwaju, autobusie lub na przejściu dla pieszych itp. Jak postępować w chwili napadów buntu pisałam w artykule Bunt dwulatka – jak przetrwać?
Uważam, że z dzieckiem trzeba dużo rozmawiać, tłumaczyć, wyjaśniać dlaczego coś mu wolno, a dlaczego nie wolno. Oczywiście taka rozmowa powinna być dostosowana do wieku dziecka i odbywać się na jego poziomie. Dziecko musi znać zasady, jakimi kierują się jego rodzice. Bywa i tak, że my pozwalamy na więcej niż inni, albo na mniej (np. babcia, tata, pani w żłobku, przedszkolu mogą mieć inne zasady i wyznaczać inne granice), wówczas również powinnyśmy dziecku przekazać taką informację.
Być może niektórzy czytając ten wpis oburzą się. Jednak ja kieruję się przede wszystkim bezpieczeństwem mojego dziecka (np. nawet jeżeli synek ma napad złości, bo nie chce zapiąć się w foteliku w samochodzie, to nie pozwolę na jazdę autem dopóki nie będzie odpowiednio zapięty). W takich sytuacjach to ja podejmuję decyzję i dziecko musi wiedzieć, że nie ustąpię. I uważam, że głupotą i skrajną nieodpowiedzialnością jest lekceważenie zasad bezpieczeństwa w imię autonomii i samodzielności małego dziecka. Nieświadome konsekwencji dziecko nie można w żadnym wypadku obarczać odpowiedzialnością za jego czyny i decyzje oraz wymagać, że niebezpieczna sytuacja powinna je czegoś nauczyć, a ono wyciągnie z tego odpowiednie wnioski. Od tego jesteśmy my, rodzice!