Cała PolskaGóry

Żółtym szlakiem na Śnieżnik

W Masywie Śnieżnika byliśmy już nie raz, ale jakoś do tej pory nie było nam dane wejść na sam szczyt góry. Dlatego tym razem, będąc w okolicy, zaplanowaliśmy cały jeden dzień na trekking. Śnieżnik (1425 m n.p.m.) jest najwyższym szczytem Masywu Śnieżnika w łańcuchu Sudetów. Na jego szczycie znajduje się wieża widokowa, a nieco niżej schronisko. Śnieżnik zaliczany jest do Korony Gór Polski, dlatego cieszy się dużą popularnością i przeważnie jest na szlaku sporo ludzi.

Patrząc na mapę szlaków, nie ma szybkiego dojścia na Śnieżnik. Z której strony by nie iść, zawsze jest daleko 😉

My zatrzymaliśmy się na nocleg w Starej Morawie, w 4 Żywiołach – Jurty w Sudetach, tuż przy zalewie Stara Morawa. Spaliśmy w przepięknej, bardzo wygodnej jurcie. Mieliśmy tak jakby luksusowo! Bardzo nam się podobało to miejsce, dlatego jeśli szukacie wyjątkowego noclegu w pięknym miejscu, to bardzo polecamy 🙂

Zaraz przy naszym miejscu noclegowym wiedzie żółty szlak, którym można dojść do schroniska Na Śnieżniku. Jednak ze względu na to, że byliśmy z dzieckiem, a aplikacja pokazywała ponad 4,5 h drogi w jedną stronę, nie zdecydowaliśmy się iść spod naszej jurty.

Przejechaliśmy zatem samochodem jakieś 7 min drogą do Kletna i tam niedaleko Jaskini Niedźwiedziej zostawiliśmy auto na parkingu (tym tańszym za 10 zł/cały dzień, bo jest tam drugi parking, nieco bliżej jaskini, ale on już kosztuje 18 zł). W ten sposób zaoszczędziliśmy ponad godzinę marszu.

Stamtąd weszliśmy już na żółty szlak. Trasa szlaku jest początkowo bardzo przyjemna, dość płaska. Jednak od jaskini zaczyna się piąć mocno w górę i tak już jest aż do schroniska.

Idzie się bardzo dobrze, leśną ścieżką. Naszą wędrówkę rozpoczęliśmy przed 9:00 rano, więc na trasie nie było jeszcze turystów. Na wyprawie byliśmy z naszym psem – Szyszką.

Teren to park krajobrazowy, więc można tu wchodzić z psami na smyczy. To dość popularne miejsce na trekkingi z czworonogami. Podczas wycieczki spotkaliśmy wiele osób z pupilami 😊

Podejście do schroniska zajęło nam ponad 2 godziny. Potem zrobiliśmy sobie przerwę na drugie śniadanie. Ok godziny 11-stej w schronisku nie było zbyt wielu ludzi. Kupiliśmy sobie więc pyszną szarlotkę na gorąco, którą zjedliśmy ze smakiem, a potem ruszyliśmy w dalszą drogę, tym razem już szlakiem zielonym, który prowadzi na sam szczyt.

Taka ciekawostka: na szlaku, tuż obok schroniska jest apteczka turysty, bardzo dobrze zaopatrzona. Pierwszy raz widzieliśmy coś takiego.

Ten ostatni odcinek, jak ja to nazwałam: atak szczytowy, jest niestety mocno wyczerpujący, bo cały czas idzie mocno pod górę. Na trasie robiliśmy więc co kawałek przerwy, aby napić się wody i pooglądać okalające nas przecudne widoki 🙂

Po mozolnej i wyczerpującej wspinaczce, w końcu ujrzeliśmy wieżę widokową za Śnieżniku. Pogoda nam dopisywała, mocno świeciło słońce, ale na samej górze było bardzo wietrznie (dlatego warto pomyśleć o jakiejś cieplejszej bluzie z kapturem, nawet w ciepłe dni).

Na szczęście wieża jest tak skonstruowana, że tego wiatru, nawet na tarasie widokowym na samej górze, tak mocno się nie odczuwa. Widoki stamtąd są obłędne! Wstęp na wieżę jest bezpłatny, dlatego polecam się tam wdrapać, bo naprawdę warto!

Będąc na Śnieżniku nie można zapomnieć o słoniu! Trochę dalej, idąc ścieżką na stronę czeską dochodzi się do źródła rzeki Morawy, a następnie do kamiennej kolumny ze słoniem 😊 . Tam również warto podejść, ze względu na cudowne widoki!

Schodząc w dół znowu zahaczyliśmy o schronisko, by tym razem zjeść obiad. Niestety było już po godz. 13-stej i przy schronisku zastaliśmy tłumy. Do bufetu również była długa kolejka, ale jedzenie mają tam całkiem smaczne. Zamówiliśmy żurek i naleśniki z serem 😊.

Po posiłku ruszyliśmy w drogę powrotną tą samą trasą, którą przyszliśmy. W sumie wycieczka zajęła nam około 6 h. Zrobiliśmy około 18 km pieszo. To była długa i dość wyczerpująca trasa, ale pełna przepięknych widoków i bardzo zróżnicowana. Nie było nudy! 😊

Oczywiście stamtąd wysłaliśmy do siebie kartkę pocztową na pamiątkę – taki mamy zwyczaj 🙂

Polecamy, ale raczej na trekking ze starszymi dziećmi lub maluszkami w nosidle 😊